Wyspa Hydra, Cohen i ja

Tekst niniejszy powstał kilkanaście dni po odejściu od nas Leonarda Cohena, z uwagi na potrzebę serca: od zawsze czułam się związana z Leonardem Cohenem, w 2013 roku widziałam Go w doskonałej kondycji na scenie w czasie wspaniałego 3-godzinnego koncertu, który dał w sali Globen w Sztokholmie i nie przyszło mi wówczas na myśl, że kolejnego koncertu już nie zobaczę.

Kiedy w 1960 roku Leonard Cohen dopływał do portu wyspy Hydra w Zatoce Sarońskiej – zachwycił się tym, co zobaczył. Jak wyczytałam w Jego biografii* opracowanej przez Sylvie Simmons: „Wszystko wyglądało tak, jak powinno: port o naturalnym kształcie podkowy, białe budynki na stromych wzgórzach, które go otaczały. Kiedy zdjął okulary słoneczne i zmrużył w słońcu oczy, wyspa wyglądała jak grecki amfiteatr, a jej domy jak ubrana na biało starszyzna siedząca na trybunach. Drzwi wszystkich domów skierowane były ku portowi niczym ku scenie, gdzie rozgrywał się codzienny dramat: łódki leniwie podskakiwały na falach, na kamieniach spały koty, młodzi mężczyźni rozładowywali swoje połowy ryb i gąbek, starsi opaleni mężczyźni siedzieli przed barami, kłócąc się i rozmawiając”. 

Czterdzieści jeden lat później, w 2001 roku, wpływałam do portu wyspy Hydra po raz pierwszy i stwierdziłam, że wyspa mnie zachwyciła. Napisałam wówczas na mojej stronie: „Czy dlatego, że panuje tam niewiarygodna cisza, jako że nie jeżdżą po wyspie żadne pojazdy spalinowe? Czy dlatego, że dusiłam się zachwytu, wspinając się na górę wąskimi uliczkami, pokonując mnóstwo schodków, gdzie kiedy tylko odwróciłam głowę widziałam przepiękny port z małymi jachtami? Czy też dlatego, że spotykałam tu wiele wiele osłów, a osły darzę wielką sympatią?”. 

Spojrzenie na port wyspy Hydra i na dachy miasta [fot. Betaki 2011]
Spojrzenie na port wyspy Hydra i na dachy miasta [fot. Betaki 2011]

Przyznać muszę, że Hydra zachwyciła Leonarda Cohena znacznie silniej niż mnie: na tamten czas (2001 rok) nie widziałam jeszcze w Grecji wiele: dopiero potem dane mi było poznać wiele innych wysp i wszystkie wyspy Zatoki Sarońskiej,w tym Hydra, zostały odsunięte na bok – bezgranicznie zakochałam się w Cykladach.
Inaczej u Leonarda Cohena: wyspa w 1960 roku zaczęła nabierać szczególnego charakteru, powoli
Leonard Cohen na wyspie Hydra [fot. James Burke 1960]
Leonard Cohen na wyspie
Hydra [fot. James Burke 1960]

klimat jej zaczęli tworzyć artyści różnej maści, w środowisku tym Cohen poczuł się doskonale i to na tyle, że kiedy tylko nadarzyła się okazja, a było nią otrzymanie spadku, kupił na Hydrze niewielki, biały domek. Domek ten, usytuowany na wzgórzu pomiędzy miastem Hydra a Kamini, nie miał elektryczności ani kanalizacji, ale stał się dla artysty miejscem szczególnym.

Kiedy czyta się biografię Leonarda Cohena i analizuje Jego w każdym chyba aspekcie burzliwe życie – można zauważyć, że ten niewielki, biały domek na wyspie Hydra stał się czymś w rodzaju cichej przystani, do której Cohen często zawijał. A na wyspę ciągnęły osoby przeróżne: artyści, ale i osoby, które gdzieś zmierzały: dokądś albo i donikąd, takie, które szukały swego miejsca w życiu, osoby o odmiennościach seksualnych, inne, zamożne, które nie musiały pracować…
Dobrze się tu czuł, wtopił się w miejscowe środowisko, w tym również środowisko emigrantów, i wypracował swój rytm życia z kąpielą morską o poranku, pisaniem, tworzeniem i przesiadywaniem w porcie w kafenionie czy w kafeterii w oczekiwaniu na prom z pocztą i nowinkami ze świata…
Czytając biografię Cohena odnosi się wrażenie, że artysta potrzebował czasem ucieczki od tego wielkiego świata, w którym przyszło Mu żyć i stąd osiadał na Hydrze, gdzie życie toczyło się zupełnie niespiesznie i gdzie powstawały Jego kompozycje, ale również gdzie pisał swoje książki…

W latach 60-tych wracał na Hydrę nader często….
Tu poznał Marianne**, o której mówił: „Najpiękniejsza kobieta jaką kiedykolwiek spotkałem”, z którą przez lata tworzył dość osobliwy związek, a która, już po rozpadzie ich związku, do końca Jego życia była dla Niego niezmiernie ważną osobą. Marianne była Jego muzą, była inspiracją. To niejako dzięki niej Cohen stworzył szereg wierszy i piosenek. Spośród całej plejady pięknych kobiet, którymi się otaczał – była bodaj jedną z dwóch, które dostąpiły zaszczytu ozdobienia sobą okładki płyty.
Dla niej napisał w Montrealu utwór „So long Marianne”:

Na Hydrze powstało wiele utworów, w tym takie z widzenia czegoś codziennego, z pozoru błahego: ot, ptaki siadły na drutach rozciągniętych pomiędzy słupami – wszak wyspa została zelektryfikowana…
„Like a bird – on the wire…” [„Jak ptak – na drucie”]

Czasem, kiedy tylko zjawiał się na wyspie wprost rzucał się do napisania czegoś… Był zachłanny: w wieku trzydziestu kilku lat zdarzało mu się czuć upływający nad wyraz szybko czas i wówczas pisał, w tym również powieści, jak w amoku…

Wyspa Hydra zaczęła nabierać pewnego odmiennego od innych wysp charakteru: zaczęto tu inwestować a urok jej szerzej dostrzegali ludzie majętni kupując i wynajmując tu domy, przyjeżdżając tu na wakacje, tworząc niejako ten jej odmienny charakter.
Tę odmienność wyspy można zobaczyć i dziś.
Dane mi było wpłynąć do portu wyspy Hydra ponownie w 2011 roku: spędziłam tam weekend zaproszona na średniej wielkości greckie wesele.
Po dziesięciu latach, mając już swoje miejsca w Grecji, starałam się spojrzeć na wyspę obiektywnie i wiem, że wyspa może się podobać. Ma dla mnie charakter miejski i jeśli ktoś miejskiego charakteru wyspy poszukuje – będzie dla niego miejscem doskonałym.
To, co aż uderza kiedy wpływa się do portu, a co zauważyłam i teraz i poprzednio, to niezwykła cisza: słychać tylko coś w rodzaju bzyczenia czy buczenia – to odgłosy rozmów ludzi przesiadujących w wielu pootwieranych tu, w porcie, kafeteriach i tawernach. Po wyspie nadal nie jeżdżą pojazdy spalinowe i to właśnie powoduje tę niezwyczajną dziś dla nas i rzadko spotykaną ciszę.

Osły i muły to środki transportu na wyspie Hydra. Podróżując nimi nie sposób nie docenić uroku tamtejszych uliczek [fot. Betaki 2011]
Osły i muły to środki transportu na wyspie Hydra.
Podróżując nimi nie sposób nie docenić uroku tamtejszych uliczek [fot. Betaki 2011]

Można się tu przemieszczać albo na piechotę albo osiołkami czy mułami, stąd w zasadzie życie wyspy toczy się w porcie, w którym turyści znajdują wszystko to, czego potrzebują: są tu liczne hotele i pensjonaty, tawerny, restauracje i kafeterie, a i do plaż nie jest przecież daleko. To, co zwraca uwagę w porcie to ład architektoniczny spowodowany nakazem prawnym. Znajduje się tu wiele przepięknych budynków: znakomita większość z nich to budynki zadbane i dobrze utrzymane – wyspa najwyraźniej dba o ten szczególny jej wizerunek.
W zatoce stoi mnóstwo statków, w tym niewielkie jachty, ale i zwykłe łódki rybackie, na których, niczym w czasach lat 60-tych, rybacy po powrocie z połowów naprawiają swoje sieci. Plącze się tu oczywiście niezliczona liczba zupełnie oswojonych i rozleniwionych kotów.

Ślady upływającego czasu … [fot. Betaki 2011]
Ślady upływającego czasu …
[fot. Betaki 2011]

Osły pozostawione samopas na czas sjesty śpią na stojąco blokując przejście przez bramę tak, że nie sposób minąć je bez ich budzenia, a ich właściciele śpią w swoich domach: przez pootwierane okna dochodzi do naszych uszu donośne chrapanie …
Kiedy dziś, raptem kilkanaście dni od dnia, w którym odszedł od nas na zawsze Leonard Cohen, wracam w myślach do Jego i mojej Hydry – zastanawiam się czy w czasie tych moich wędrówek przechodziłam obok domu Artysty czy też nie… Uznaję prawo artystów do prywatnego życia, stąd będąc na Hydrze nawet nie pytałam, który to dom, a przecież pewnie wszyscy to wiedzą, w tym również przyjaciele moich znajomych, którzy w porcie mają niezwykle piękną rezydencję z jeszcze piękniejszym widokiem.

Osioł pozostawiony samopas w czasie sjesty [fot. Betaki 2011]
Osioł pozostawiony samopas w
czasie sjesty [fot. Betaki 2011]

Czytałam, że po 2000 roku Leonard Cohen już prawie nie zaglądał na wyspę: do białego domku przyjeżdżały natomiast Jego dzieci, ale do Grecji myślami wracał, jak choćby w wydanej w 2006 roku również w Polsce książce „Księga tęsknoty”.
Widziałam, że wyspa Hydra dumna jest z tego, że to ją właśnie wybrał sobie tej klasy artysta jako swoje szczególne miejsce na ziemi: po odejściu Leonarda Cohena na drzwiach Jego domu na Hydrze pojawiły się wiązanki kwiatów, a ktoś położył na schodkach kilka pomarańczy, bo przecież z Suzanne, o czym napisał w tekście piosenki, popijał herbatę właśnie z cząstkami pomarańczy…
R.I.P.

Leonard Cohen na wyspie Hydra
Leonard Cohen na wyspie Hydra***

*) – „Leonard Cohen. Jestem twoim mężczyzną” – autor: Sylvie Simmons, przełożyła: Magdalena Bugajska, wydawnictwo Marginesy 2013
**) – Marianne Ihlen zmarła 28 lipca 2016 roku
***) – zdjęcie zaczerpnięte ze strony Leonard Cohen files