-
To zdjęcie zrobiłam już na terenie Euretanii – gdzieś zupełnie blisko jest Karpenissi
-
Stoję w wiosce Timfristos i spoglądam na otaczające mnie góry
-
Zamieszkałam w Megalo Chorio, jednej z bardziej popularnych górskich wiosek
-
Megalo Chorio – w każdej części tej wioski wyczuwałam, że jestem w górach (nie umiem tak naprawdę uzasadnić dlaczego)
-
Megalo Chorio: tu współczesne budowle, ale architektonicznie wspaniale wtopione w tutejszy klimat
-
Megalo Chorio: mnóstwo tutaj takich chodniczków
-
Tak wygląda Megalo Chorio (jedna część) widziane ze wzgórza
-
To miejsce w lesie w Megalo Chorio do złudzenia przypominało mi Dolinę Motyli na wyspie Rodos
-
Z Megalo Chorio patrzę na Mikro Chorio. Widać tutaj wyraźnie to miejsce, od którego odpadła w 1963 roku część góry.
-
Jestem w Mikro Chorio (Paleo) i z bliska patrzę na miejsce tragedii, o której przypomina poza wszystkim również tablica pamiątkowa. Nie pamiętam dokładnie, ale tam chyba jest napisane: „Tym, których kochaliśmy..”
-
Tyle pozostało z niektórych budynków w Paleo Mikro Chorio
-
Nadal w Paleo Mikro Chorio, ale z drugiej strony.
-
Wędruję sobie wzdłuż rzeki, trochę po lesie, trochę po górach gdzieś w okolicach Megalo Chorio – cicho tutaj.. ślicznie...
-
Górska rzeka wcale nie jest spokojna
-
Prawda, że takie miejsca niewiele kojarzą się z Grecją? Nie ma tutaj niebieskiego morza, białych chatek, niebieskich okiennic, a jednak jest tak śliczne, że kiedy tam byłam dziękowałam losowi, iż mnie tam właśnie posłał
-
W górach widziałam sporo różnych kwiatków, ale najbardziej i tak podobały mi się właśnie takie
-
Jeden ze spotkanych starych kościółków – wielki żal, że nie były pootwierane
-
Wioska Koriskades, w której zmokłam (nagła silna ulewa) wyglądała na niezamieszkałą, ale tawerna w niej oczywiście była
-
Gdzieś pomiędzy Megalo Chorio a Proussos
-
Górskie drogi dla mnie wszędzie są ciekawe stąd wciąż się zatrzymywałam, żeby się pogapić, żeby zrobić zdjęcie, żeby cieszyć oczy tym co wokół mnie
-
Oczom moim ukazał się Monastyr Proussos – teraz tylko do niego dojechać gdzieś tam w dół
-
Tu Monastyr Proussos widoczny z innej strony
-
W takich miejscach Grecy palą mnóstwo świec...
-
...i ja też musiałam zapalić swoją świeczkę
-
To wejście do Monastyru, w którym nie obowiązuje żadne szczególne odzienie (choć wg mnie na wszelki wypadek warto coś mieć w plecaku) i w którym nie wolno robić zdjęć
-
Jak wyczytałam w przewodniku klasztor był wielokrotnie przebudowywany (po pożarach), ale niektóre jego części pochodzą z IX wieku (katholikon)
-
Samotna wieża zegarowa na wzgórzu w pobliżu monastyru Proussos
-
Pojechałam sobie dalej, gdzieś wysoko w górę, drogą co do zasady prowadzącą do wioski Thermo
-
Muszę spoglądać w dół, bo widoki stąd fantastyczne
-
Jestem wysoko i spoglądam na sąsiednie szczyty. Na moim zdjęciu tego nie widać, ale wypatrzyłam na tej wysokości jedną, samotną chatkę – nie wiem jak ludzie w zimie do niej dojeżdżają (a może to letni dom?)
-
Tutaj już znacznie łagodniej: powoli, powoli zjeżdżam z gór, coraz niżej i niżej
-
Jestem już trochę niżej i zaczęły pojawiać się wioski. To jedna z nich -wydaje mi się, że Lambiri, ale nie jestem pewna