-
Jadę w kierunku Trypoli - ta wielka skała wyrasta przede mną prawie nagle: to Akrokorynt i wracają wspomnienia sprzed dziewięciu lat, ale to dziś odkrywam, że z tej strony skała ta wygląda niczym Monemvasia.
-
Słońce świeci, wokół mnóstwo zieleni, pięknie kwitnące kwiaty w tym intensywna czerwień maków.
-
... a ja dostrzegam jakieś kamienie i myślę, że warto je sfotografować - to marmury na terenie stanowiska archeologicznego, o którym nic więcej nie udaje mi się dowiedzieć.
-
Nemea - chodzę po dużym terenie porośniętym drzewkami oliwkowymi, ale i innymi, obsypanymi fioletowo-różowymi kwiatami, przyglądam się porozrzucanym wszędzie niezliczonym fragmentom kolumn i z pewnością innych budowli
-
Nemea - dochodzę wreszcie do Świątyni Zeusa - tu wciąż trwają prace, a dziś już można podziwiać siedem stojących potężnych kolumn
-
Mykeny - staję prawie na baczność przed Bramą Lwic (Lwów), gdzie trudno (mimo, że to nei sezon turystyczny) zrobić zdjęcie, bo wciąż ktoś przechodzi, zatrzymuje się, podziwia.
-
Mykeny - wspinam się na górę: fantastyczny stąd widok!
-
Mykeny - dochodzę do cysterny i postanawiam schodkami zejść gdzieś tam.. nie wiem dokąd te schodki prowadzą
-
Mykeny - idę do dużego muzeum, gdzie sporo interesujących eksponatów, w tym kopia maski Agamemnona
-
Mykeny - i jeszcze Skarbiec Atreusza albo - jak kto woli - Grób Agamemnona. Fantastyczna, potężna budowla o dwóch salach [z których mniejsza nie jest udostępniona], o niezwykłej dla mnie akustyce
-
I już Tiryns - mury cyklopowe robią na mnie olbrzymie wrażenie.
-
Tiryns - wchodzę na teren wykopalisk - nie będę ukrywać, że to miejsce zachwyca mnie bardziej aniżeli Mykeny, choć to pewnie bardzo osobiste odczucie.
-
Tiryns - jeszcze na dole zaczynam niesamowicie kichać - coś tu musi kwitnąć... Już wiem! Dostrzegam wielki ogród a w nim dziesiątki niewysokich, ślicznie kwitnących drzewek pomarańczowych - czy ja kiedyś coś takiego widziałam?
-
Tiryns - staram się tu zajrzeć w każdy kąt, bo miejsce doprawdy tego warte.
-
I już jadę 44-kilometrową drogą w stronę Trypoli. Droga to niedługa, ale jadę powoli, bo mnóstwo tu zakrętów...
-
...trochę wzniesień, a widoki na góry, doliny, potem i morze - wspaniałe
-
To droga bez wiosek, bez żadnych zabudowań, dopiero pod koniec, już w pobliżu zatrzymuję się w wioskach Agiorgitika i Steno, bo dostrzegam kilka interesujących mnie starych, niewielkich chatek
-
Trypoli oglądam nocą, ale nie robi na mnie jakiegoś nadzwyczajnego wrażenia, choć przy kilku domkach się zatrzymałam (najdłużej - przy budynku chyba starej filharmonii - dla mnie wspaniały choć nieco zrujnowany)
-
W Palea Episkopi patrzę na odrestaurowany kościół na murach czy fundamentach antycznego teatru
-
Pobliska wioska Stadio - ależ piękne tu zakątki!
-
Przede mną Alea - marzyłam o tym miejscu: to jedna z piękniejszych wiosek jakie widziałam dotąd w Helladzie - tyle ślicznych małych chatek w jednym miejscu
-
Chodzę po terenie Świątyni Ateny Alea - mnóstwo porozrzucanych w nieładzie głazów, skał, skałek i najróżniejszych kamieni
-
Już Kapsia - to tu znajduje się jaskinia, którą jeszcze w Polsce wypatrzyłam na mapie
-
Kapsia – robotnicy pozwalają mi wejść na teren - fantastycznie tutaj!
-
Odwiedzam niedaleką Mantinię - dostrzegam przedziwny kościół, najdziwniejszy jaki dotąd widziałam w Helladzie. To Agia Foitini - mieszanka dwóch czy nawet trzech kultur, szczyt kiczu z lat chyba 70-tych. To kościół, który w ogóle nie robi na mnie wrażenia świątyni
-
Wchodzę na teren antycznej Mantinii - to teren dla ludzi z wielką wyobraźnią, bo tu nawet nie ruiny - tu garstka kamieni
-
Gdzieś w tych rejonach zaczyna się moja przygoda z Arkadią - to tutaj jadąc przepiękną wąską drogą, pełną zakrętów i wzniesień, podziwiam wysokogórskie krajobrazy, to tutaj spotykam stada owiec choć do najbliższych zabudowań daleko, a ja zupełnie nie wiem skąd te owce tutaj tak nagle
-
To gdzieś tutaj jak w wiosce Pirgaki za Vittiną zaczyna nagle padać deszcz a ja jak głupek z aparatem biegnę do pewnej chatki, która dla mnie taka śliczna choć taka już zniszczona
-
Znalazłam tu, w wiosce Limbovisi, dom Kolokotronisa - jednego z greckich bohaterów narodowych
-
Taką drogą zmierzam z wioski, w której dom Kolokotronisa - do Stemnitsy, bardzo popularnej wśród Greków górskiej wioski
-
Stemnica - to tu śliczne chatki z szarego kamienia, pokryte czerwonymi dachówkami
-
Stemnica - wokół mocna zieleń: prześliczne zestawienie barw
-
Stemnica - to XVII-wieczna bazylika Trion Ieraron
-
Stemnica - piękna za dnia ale w nocy również: śliczna kamieniczka przy Plateia - ta wystająca część..... Bajkowa!
-
Stemnitsa: kiria Maria pracująca nawet o tak późnej porze (zaxaroplasteio i jej ciasto fylo)
-
Wśród takich krajobrazów przejechałam ze Stemnicy do miejscowości Dimitsana
-
Dimitsana - ładnie tu...
-
Dimitsana - ... i sympatyczni ludzie, w tym ta kobieta pokazująca mi dom swojej zmarłej już siostry
-
Dimitsana - to tutaj dom patriarchy Gregora
-
Dimitsana - i taki kościółek przepięknie wtopiony w otaczające go krajobrazy
-
W okolicach Dimitsany malownicze serpentyny, na które mogłam patrzeć godzinami
-
Czasem wśród tych gór wypatrywałam jakiś monastyr
-
Znalazłam mostek nad rzeką Lousios: silny prąd niesie wodę gdzieś hen hen, a ona tak ładnie oblewa całkiem duże głazy
-
Jadąc wzdłuż rzeki Loussios - po drugiej stronie wąwozu dostrzegłam monastyr Prodromou, bajecznie niebezpiecznie przyklejony do skały
-
Stary monastyr Philosophou z widocznymi freskami - fantastyczny choć zupełnie opuszczony i zamieszkały tylko przez nietoperze (widać i słychać tuż nad głową, ze środka kopuły)
-
W starym monastyrze Philosophou
-
Warto przyjść do tego starego monastyru Philosophou, bo choć zupełnie zaniedbany jest w nim coś magicznego. Warto tu przyjść, bo widoki przecież takie piękne
-
Naprawdę warto tu przyjść i wszystko to zobaczyć - moje opowieści nigdy nie będą tak piękne jak to co tam można zobaczyć (to monastyr Prodromou).
-
Do tego starego opuszczonego monastyru idzie się z nowego monastyru Philosophou chyba około 800 m taką drogą (sporo schodków - ja się lekko zasapałam ale tylko lekko). W nowym monastyrze jest się częstowanym wodą, loukoumi oraz krótką opowiastką o historii tego miejsca (mnie spotkał zaszczyt wysłuchania opowiastki po grecku.. strasznie dużo zrozumiałam he he - ale i tak frajdę mi to sprawiło)
-
Z wystającego nad wąwóz tarasu niedalekiego małego kościółka - o, tego właśnie....
-
.. mogłam podziwiać całą okolicę, w tym te malownicze drogi wijące się niczym wąż
-
Słychać tu bylo nawet potężny szum wód Loussios płynącej gdzieś tam w dole
-
Arkadia co do zasady wydała mi się trójkolorowa: mnóstwo tu zieleni, pomiędzy którą wiele drzew kwitnących o tej porze roku na fioletowo oraz na żółto (przepiękne zestawienie!)
-
Antyczna Gortys - piękny tu Asklepion...
-
...i bizantyjski kościółek Agios Andreas
-
Piękna tu również Loussios z brzegami porośniętymi tatarakiem czy inną zielenią
-
Po drodze można zajrzeć do nowego, ale ładnego monastyru Kalamiou
-
Gdzieś tutaj (jadąc od strony ślicznej wioski Atsilohos), można postać na starym, pięknym moście nad huczącą Loussios
-
W tych okolicach znalazłam Karitenę - śliczne miejsce z oświetloną nocą fortecą zwaną tu Frourio, górującą nad miasteczkiem
-
Karitena - niżej stare domy, resztki jakichś murów, sporo rozkopanych terenów
-
Karitena - bizantyjski kościółek Agios Nikolaos (szok, bo niespodziewanie duży w porównaniu do widzianego wcześniej Agios Andreas w antycznej Gortys)
-
Karitena - śliczny, również bizantyjski (z wyłączeniem wieży) kościółek Zoodohos Pigi
-
Karitena - już od rana... Czy to nie jest typowy dla Hellady obrazek?
-
Karitena - spacerowałam tu długo: i wieczorem i w dzień, bo śliczne to miejsce, doprawdy śliczne
-
W pobliżu Kariteny znajduje się ten bizantyjski most nad rzeką Alfios - jest jednym z piękniejszych obiektów jakie widziałam w Helladzie
-
Rozkoszowałam się tym miejscem niesamowicie...
-
..i w tutejszej (w filarze mostu) maleńkiej kapliczce zapaliłam swoją kolejną świeczkę w Grecji - to bardzo specyficzne miejsce i musiałam, po prostu musiałam, bo czułam, że domaga się tego moja dusza.
-
Starożytne Megalopolis, które musiałam odwiedzić. Nie rzuciło mnie na kolana, choć sporo kolumn się zachowało
-
Starożytne Megalopolis: wyjątek stanowi (dla mnie) jedynie teatr - ten może się podobać i to dla niego warto tu przyjechać
-
A to monastyr Ambelaki - mniszka nawet mnie wpuściła [owiniętą w pareo}. Nowy to monastyr, ale wieje od niego jakimiś starymi tajemnicami. Poza tym wygląda taki jakby wgnieciony w potężna skałę. Mam tu swoją świeczkę - to druga.
-
Jadę drogą na południe, w kierunku Sparty, a może na południowy -wschód? Wciąż się zatrzymuję, bo wszędzie tu pięknie, o, jak w wiosce Kiparissi: jakaż piękna opuszczona szkoła!
-
Kiparissi – musiałam wejść do tej szkoły – wyglądała tak kusząco (żal, że nie znalazłam tam kredy: echhh, oczyma wyobraźni już widziałam siebie piszącą po tej tablicy)
-
Wioska Longanikos - co za wioska dla mnie! Dostrzegam siodło osła - muszę sfotografować!! Rozbawiam tym starą Greczynkę, ale nie czuję się urażona jej rozbawieniem
-
Longanikos - Greczynka ze zrozumieniem kiwa głową, chwyta mnie za rękę, otwiera jakąś furtkę popychając mnie lekko.. Wchodzę do środka - dwie duże kozy i jedna malutka przestają jeść na mój widok i ciekawe przekrzywiają swoje głowy przyglądając mi się badawczo
-
Longanikos - cieszę się jak dziecko czym sprawiam radość tej starej kobiecie, która ciągnie mnie do bramy i wyprowadza stamtąd .. osła!
-
Ciężko odjeżdżać z takich miejsc, ale przecież nie sposób spędzać w każdej wiosce wielu godzin, choć chciałoby się, chciało, bo tak przesympatycznie. O, jak w kolejnej wiosce gdzie zatrzymuję autko bo znowu śliczne domki....
-
Dostrzegam na balkonie starą kobietę w czerni. Pytam czy mogę zrobić jej zdjęcie. Godzi się z radością a potem zaprasza do środka na kawę, na wodę.... Nie mogę, doprawdy nie mogę, choć tak bym chciała...
-
Zaczyna zapadać zmierzch a ja wciąż daleko od Sparty, wciąż w wysokich górach i po kolejnej wiosce biegam z aparatem, choć wiem, że boję się jeździć po serpentynach kiedy jest ciemno a wokół pusto
-
Sparta: sporo jeździłam po mieście wieczorem (tu pomnik Leonidasa)
-
Starożytna Sparta: mnie najbardziej urzekł ten właśnie teatr - chyba dlatego, że straszliwie zadziałał na moją wyobraźnię (a są przecież miejsca o takim działaniu)
-
Starożytna Sparta: to duży teren porośnięty drzewkami oliwkowymi a wśród nich tu i ówdzie jakieś pozostałości