-
Jadę do jaskini Dirou i mijam straszne tereny - wokół drogi już mniej więcej na wysokości Aeropoli całe połacie spalonej ziemi, z której wystają resztki zupełnie czarnych drzew. Tu musiał być wielki pożar czas jakiś temu, może to efekty tego ubiegłorocznego?
-
I choć już pojawiła się trawa, nowe drzewka wypuściły listki - te kikuty na stokach gór powodują ból i smutek duszy
-
Spoglądam w dół - morze! To już Dirou a wszystko (w tym ja) tonie w deszczu (tylko jeden taki deszczowy dzień miałam)
-
Schodząc na dół postanawiam chwilę spędzić na plaży - to nic, że deszcz, ale chcę się przywitać z morzem stąd chodzę po kamieniach i patrzę na wody zatoki, niestety szare w taką pogodę ale oczyma mej duszy - widziane jako niespotykanie śliczne
-
Niewielką łódką pływam przez czas jakiś po jaskini Dirou: ależ tu pięknie!
-
Przyglądam się wszystkiemu wokół a to co wyrzeźbiła natura - fascynuje, wyglądając niczym prawdziwe postaci zastygłe na chwilę w bezruchu
-
Woda tu przezroczysta, jak okiem sięgnąć widać dno i wspaniałe odbicie pięknych rzeźb
-
W wiosce Dirou znajduję kilka fantastycznych chatek
-
Dirou - czyż można ominąć, nie zatrzymać się, nie podejść? Padający deszcz nie może być przecież przeszkodą
-
Aeropoli - piękne miasteczko nawet w strugach deszczu
-
Aeropoli – znajduję tu śliczne zakątki
-
Aeropoli - staram się zajrzeć doprawdy wszędzie gdzie tylko mogę
-
Githion - brama Mani. Chodzę po wysepce Marathonissi (dawniej: Kranae), na którą nie weszłam kiedy byłam tu poprzednio
-
Githion - podziwiam widoczne z wysepki śliczne budynki
-
...a potem wspinam się po wielu schodkach na górę by stąd popatrzeć na morze
-
...by pooglądać znajdujące się tutaj doprawdy piękne domy
-
...i choć niebo płacze - nie odbieram tego źle, bo przecież jestem tu gdzie chciałam być, gdzie już 2002 roku wiedziałam, że wrócę: jestem na Mani
-
Githion - mimo padającego deszczu wielką radość sprawia mi powrót po kilku latach do tego miasta
-
Githion - zaglądam do pewnego sklepu, sklepu z duszą, sklepu nawiedzonego w cudowny sposób artysty, co czuję od pierwszych chwil - dostrzegam tu piękny album z 300 zdjęciami z Mani i postanawiam go kupić
-
Zapada zmierzch a ja nadal spaceruję po ślicznym Githion: spokojne morze przede mną, niewielkie łódki kołyszą się tylko troszeczkę, deszcz ustał, wiatru nie ma, a ja patrzę na odbicie światełek widocznych po drugiej strony zatoki zabudowań w tafli morza, i postanawiam: ja na Mani jeszcze wrócę i jak zawsze wierzę w moc tego postanowienia
-
Zaatakowałam Mistrę po raz drugi a atak to tym razem udany. Stanęłam przed nią zatrzymując auto jeszcze przed wioską, i popatrzyłam na potężne wzgórze. To właśnie Mistra - coś niezwykłego, to marzenie wielu, marzenie moje od lat
-
Mistra - marzenie moje największe z tych zabranych w tę podróż do mojego raju
-
Mistra - marzenie moje, na którego realizację czekałam długo, bardzo długo
-
Mistra - spędziłam tam 5 godzin, choć ponoć zwykle wystarczają niecałe trzy godziny
-
Mistra - w sposób cudowny delektowałam się atmosferą tego niewiarygodnie pięknego miejsca, a tam jest się czym delektować
-
Mistra - zaglądam do każdego z obiektów napotkanych na mojej drodze
-
Mistra - przyglądam się pięknym kościółkom podziwiając fantastyczne freski na ścianach
-
Mistra - zaglądam do domów, przybudówek i monastyru (wciąż zamieszkały przez mniszki)
-
Mistra - posiedziałam wreszcie na murach Kastro w Górnym Mieście (sporo schodków do pokonania) patrząc w dół a widok to urzekający
-
Mistra - Pałacu Despotów nie udało mi się obejrzeć (wciąż, od wielu już lat, w remoncie)
-
Mistra - zaskoczyła mnie Mistra, zaskoczyła mnie tak bardzo pozytywnie
-
Malownicza droga prowadząca mnie z Mistry do Geraki
-
Oczywiście, że muszę się zatrzymywać: wszak tutaj tak... tak bardzo grecko i równie pięknie jak w innych miejscach boskiego Peloponezu
-
Geraki - tu przyjechałam popołudniu
-
...oglądając po drodze wspaniałe gaje oliwne
-
Geraki - pojeździłam po położonym na wzgórzu miasteczku - ależ to ostra szkoła dla kierowców!!! Uliczki tu takie, że miejscami składałam lusterka boczne - jak tu mieszkać?
-
Geraki. Wszędzie czułam podniosłą atmosferę - dziś Panigiria i na głównym placu wielkie przygotowania do wieczornej uczty: mnóstwo stolików, krzesełek, sporo już oczekujących ludzi (przedziwne: tylko mężczyźni póki co), choć jeszcze wczesne popołudnie, jacyś muzycy strojący swoje instrumenty
-
Malowniczą drogą wijącą się wśród gór zmierzam powoli do górskiej wioski Kosmas - powoli bo pięknie tutaj
-
Ciemnawo kiedy dojeżdżam do wyludnionej i wysoko położonej wioski Kosmas - śliczna, po prostu śliczna, typowa górska wioska
-
Kosmas - wieczór spędzam w jedynej czynnej tu tawernie. Wokół mnie - pełen kicz, a poza moim stolikiem jedynie dwa inne zajęte: (..) przy drugim dyskutuje trzech Greków, wśród nich ważna postać tutejszej społeczności, niejaki Argiris - z laską, jak większość mężczyzn w mijanych dziś od Sparty wioskach
-
Kosmas - jeszcze rano znajduję czas na odwiedzenie warsztatu, w którym wyrabia się ceramikę (ależ lubię znajdować się w takich miejscach!)
-
Kosmas – jeszcze w sklepie popatrzę na ostateczny efekt pracy człowieka w warsztacie, w którym byłam przed chwilą
-
Jeszcze porozmawiam z tą kobietą w sklepie spożywczo-warzywniczym, która chętnie zgadza się na robienie jej zdjęć
-
Kosmas - jeszcze pospaceruję po wiosce, bo doprawdy wszędzie tutaj tak pięknie...
-
...i odjeżdżam z Kosmas fantastyczną drogą, pełną serpentyn, wspaniałych widoków
-
...dziękując losowi, że powstrzymał mnie przed pokonaniem tej drogi wieczorem, bo nie podarowałabym sobie, że tego co wokół nie widziałam z powodu ciemności
-
Ta droga od Kosmas do Leonidio to kolejna na liście najpiękniejszych moich w Helladzie, po których udało mi się przejechać
-
Z zachwytem w oczach wciąż się zatrzymuję by popatrzeć w dół, bo tam piękne dolinki, bo tam jakieś fragmenty tej drogi, którą jadę o którą dalej pojadę ale póki co jestem jeszcze wysoko...
-
Patrzę na to wszystko i myślę, że te 27 kilometrów, które dzielą wioskę Kosmas od Leonidio powinno się przejść na piechotę, bo tak tu pięknie, że piękno to dobrze by było chłonąć jak najdłużej a wędrówka to przecież niemęcząca bo w dół i w dół....
-
Zatrzymuję się na dłużej w połowie (mniej więcej) tej drogi, bo to tu to miejsce, gdzie chciałam przyjechać: monastyr Moni Elonis: jest tak pięknie usytuowany
-
Moni Elonis - krążyłam długo po tym niezmiernie ciekawym (choć współczesnym) monastyrze – ciekawym, bo pełnym schodków...
-
...zaułków, zakamarków i...kotów
-
Moni Elonis - piękne stąd poza wszystkim widoki
-
Dalsza droga aż do Leonidio to właściwie cały czas zjazd z góry - nadal tak malowniczo, że dech zapiera
-
A skoro tak zatyka to jeszcze jedno zdjęcie
-
Leonidio - widok z drogi dojazdowej
-
Leonidio - kilka tutejszych chatek po prostu zachwyca
-
Leonidio - błogie lenistwo przesympatycznego Greka
-
Leonidio – gdzieś tam wysoko dostrzegam wiatraczki
-
Nadmorska droga prowadząca na północ Peloponezu - pełna moich spojrzeń na śliczne zatoki