Kirios Giannis i Jego kafenijo

(znaleźć perełkę w Limenas Chersonissos)

 

Kirios Giannis i Jego kafenijo



Nigdy nie podejrzewałabym, że przyjdzie taki czas, kiedy i dwa razy w tygodniu będę musiała być w Limenas Chersonissos, tej nielubianej przeze mnie nadmorskiej miejscowości, zdominowanej przez masową turystykę tak, że tylko omijać wielkim łukiem. Ale zdarzyło się, bo to tutaj, kiedy mieszkałam w Malii w sezonie 2021, znajdował się gabinet, w którym naprawiano mi kolano.

Będąc w Limenas Chersonissos trochę spacerowałam, czasem w super-markecie robiłam jakieś codzienne zakupy, ale zawsze musiałam wypić kawę. Zazwyczaj piłam ją w jednej kafeterii nad samym morzem, z widokiem na port oraz latarnię morską. W kafeterii było biało-niebiesko, mocno turystycznie, ale kawa smakowała zupełnie przyzwoicie. Jak na Limenas Chersonissos miejsce to spodobało mi się.

Ale któregoś dnia, kiedy spacerowałam główną i hałaśliwą ulicą Wenizelou, pełną sklepów, barów, wypożyczalni i tego wszystkiego, czego potrzebują turyści …

… nagle przystanęłam!

Ukryte wśród różnej maści sklepów z ubraniami, kolorowymi turystycznymi gadżetami, biżuterią i kto wie, jakich jeszcze, i wręcz nimi przytłoczone – zupełnie nie przyciąga wzroku. Jest niezauważalne i to nawet dla mnie: ile razy tędy przechodziłam???

I dopiero tego dnia, wracając z zabiegów…

Co za miejsce!

Kirios Giannis i Jego kafenijo



Kiedy idąc drugą stroną ulicy Wenizelou zauważyłam stary, zniszczony szyld – pomyślałam: ostał się z dawnych czasów, ale kiedy podeszłam, by go sfotografować… Oniemiałam!

Pochylony nad gazetą starszy człowiek, o włosach zupełnie siwiutkich, nie zauważył, że stojąc na wąskim chodniku zrobiłam Mu zdjęcie.

Kirios Giannis i Jego kafenijo



Weszłam do środka: na ścianach obrazki z czasów, gdy jeszcze nie istniałam.

– Hello – usłyszałam.

– Kalimera sas! – przywitałam się.

I tak rozpoczęła się nasza rozmowa i moje baczne przyglądanie się temu miejscu.

Weszłam do kuchenki. Briki, a jakże: to te malutkie rondelki do parzenia kawy eliniko. Malutkie filiżaneczki do eliniko, szklanki do wody. Bo woda przy eliniko być musi: w takich miejscach odstępstw nie ma.

Nieco dalej tawli, karty… Tak tu spędzają czas mężczyźni, kiedy pod wieczór zasiądą przy nie do końca porozstawianych jeszcze teraz stolikach.

Kirios Giannis i Jego kafenijoKirios Giannis i Jego kafenijo



Kirios Giannis wskazał na zdjęcie z 1963 roku.

– Ożeniłem się – dodał kręcąc wymownie dłonią kółko nad głową na znak, że to tu miejsce na stefana: wianki nowożeńców.

Zwrócił moją uwagę na pewne zdjęcie na ścianie.

– Napisali o mnie – powiedział z dumą i wyciągał z kąta obcojęzyczny kolorowy magazyn. – Ona napisała – pokazał zdjęcie długowłosej blondynki.

– Ja też napiszę – powiedziałam z uśmiechem. – Prowadzę stronę w internecie.

Niemal wybiegłam na ulicę i zatrzymałam jakichś turystów. Mnóstwo ich tutaj, ale każdy omija to miejsce, nie zauważa, nawet nie patrzy. Poprosiłam o zrobienie nam zdjęcia.

– Ise koukla – kirios Giannis przyciągnął mnie do siebie. Ach, ci Grecy!

Kirios Giannis i Jego kafenijo



Pożegnałam się, powoli wychodząc z kafenijo.

Kirios Giannis wrócił do swojej gazety.

Spojrzałam na numer: 26.

To ulica Wenizelou.

Pełna wzruszeń poszłam nad morze wypić kawę z tak zwanym widokiem. Ładnie, przyjemnie, przyjaźnie: ile razy tu byłam? Tu miałam wifi, zawsze korzystałam, chcąc coś wysłać dla Czytelników mojej strony.

Wysłałam krótką opowieść o kafenijo kiriosa Giannisa i wróciłam do magicznego miejsca pod nr 26 od ulicy Wenizelou. Tam wifi nie ma, w takich miejscach o wifi nawet nie pytam, bo mi jakoś niezręcznie, bo mi niepotrzebne, bo napawam się urokiem takich miejsc.

Wróciłam, by wypić eliniko, bo przyrządzona w takich miejscach smakuje przecież najlepiej, a poza tym takie miejsca trzeba wspierać.

W tym miejscu, w tym turystycznym, mocno rozrywkowym Limenas Chersonissos, można poczuć świat odchodzącej Grecji.

Niestety: zielonkawe trzyskrzydłowe drzwi kafenijo były zamknięte.

Sjesta.

Tak, w takich miejscach sjesta to rzecz święta.

Kiedy kolejnego dnia pojechałam do Limenas Chersonissos, kafenijo znowu było zamknięte: znowu sjesta. Jest otwarte rano, potem dopiero popołudniem.

Poczekałam. Musiałam przecież wypić tu eliniko.

Kirios Giannis i Jego kafenijo



Kirios Giannis ucieszył się, kiedy mnie zobaczył. Przyrządził mi kawę w sposób tradycyjny: w briki (to ten mały rondelek) i na gazie. Kiedyś oczywiście zagrzebywał briki w gorącym piasku, ale takie parzenie eliniko to dziś już kompletna rzadkość. Nie ma potrzeby zresztą korzystać z piasku: eliniko przyrządzona w briki na różnych gazakia smakuje również pysznie! Podał mi ją w małej filiżance, ze szklanką wody.

Smakowała wspaniale!

Tak, po przekroczeniu progu tego kafenijo czujemy, że jesteśmy w zupełnie innym świecie.

Kirios Giannis i Jego kafenijo



Nie byłam tu sama: jakiś miejscowy czytał gazetę, a przy stoliku przy drzwiach siedziała grupka Belgów popijająca piwo Mythos. To znajomi właściciela: przyjeżdżają tu od lat. Jedna z pań w moim wieku podeszła do mego stolika.

– Giannis powinien odpoczywać, bo miał kilka operacji kardiologicznych, ale on uważa, że codziennie musi być w kafenijo.

– Myślę, że on żyje życiem tego kafenijo i dla tego kafenijo – powiedziałam.

Przypomniał mi się kirios Giorgos z miejsca, gdzie robią ciasto filo w moim Rethymno: myślę, że to podobne przypadki.

Kirios Giannis i Jego kafenijo



I kiedy tak rozmawiałyśmy, kirios Giannis przyniósł mandolinę.

– Ma ponad 100 lat – powiedział. – Należała do mojego ojca.

Usiadł i zaczął grać podśpiewując przy tym.

Słuchałam zafascynowana i zerkałam na chodnik: turyści przechodzili i przechodzili, ale tylko czasem ktoś na dźwięk instrumentu zatrzymał się na chwilę. Kiedy kirios Giannis skończył grać – nagrodziliśmy go oklaskami. Był wyraźnie wzruszony.

Był wyraźnie zadowolony.

Oklaski zatrzymały kilkoro turystów na chodniku. Przyglądali się ciekawie.

Jakoś tak pomyślałam, że może to już ostatni koncert kiriosa Giannisa przy takiej widowni i zrobiło mi się tak jakoś…

Kirios Giannis i Jego kafenijo



Kiedy sezon się kończył i nadszedł czas pożegnań – na mojej liście było również skromnie urządzone kafenijo w Limenas Chersonissos: musiałam przecież pożegnać się i z tym miejscem, i z urzędującym w nim kiriosem Giannisem.

Nie była to pora, kiedy w kafenijo bywa wiele osób. Jeszcze we wrześniu o tej godzinie trwała sjesta, ale w październiku kafenijo było już otwarte i mała grupka panów grała w karty.

Kirios Giannis i Jego kafenijo



Ja, pijąc kawę przeglądałam codzienną gazetę, a towarzyszył temu specyficzny dźwięk: szum rzucanych na stół kart. Z prawdziwą przyjemnością przeglądałam tę gazetę: takie to już dziś niepopularne… Jestem pewna, że coraz mniej osób pamięta zapach takiej gazety… Papieru? Druku?

Niemal wszyscy i wszędzie wgapiają się w ekrany bezdusznych komórek, kto mądrzejszy powie chociaż: „To lepsze z uwagi na ochronę lasów”, ale większość wcale o tym nie myśli przecież.

U kiriosa Giannisa czas się zatrzymał, a ja z przyjemnością, ilekroć tam byłam, pijąc kawę przerzucałam strony gazety. Co tam w tamten poniedziałek znalazłam? A, zdjęcie dnia: port w Heraklionie w 1906 roku. Prognoza pogody: najcieplej na Krecie, bo 23 stopnie, a na północy Grecji lądowej tylko 17. A nie: na Rodos 24 stopnie! I dużo deszczu: w całej Grecji w poniedziałek deszcze! Tak, w Malii, zanim z niej wyjechałam, też tego dnia padało i to nieźle!

Co jeszcze? Sporo informacji o Arkalochori, wiosce tu, na Krecie, która tak ucierpiała na skutek niedawnego silnego trzęsienia ziemi. Zobaczyłam jeszcze artykuł o monastyrze Tsagarolon [to Agia Triada na Akrotiri] i krótką wzmiankę o jeziorze Kournas… Co? Trudno uwierzyć, że o tym wszystkim napisano w tej gazecie? He he: toż nie tylko o tym! Zrobiłam sobie prasówkę, bo lubię taki świat: smakowita kawa i papierowa gazeta!

Co jakiś czas podchodził do mnie kirios Giannis, coś tam zagadał, jak to starszy pan, i było tu jak zwykle bardzo miło.

Kirios Giannis i Jego kafenijo



Rozmawialiśmy o zimie, o tym, że już wkrótce wyjeżdżam: póki co na wakacje, a w połowie listopada do Polski, o kawie z briki… Nie wiem jak to się stało, ale nagle opowiedział, że pierwsze kafenijo, w Gouves, zaczął prowadzić w 1950 roku, a to tutaj prowadzi od 1972 roku.

Pisał mi te lata na gazecie. Dziś już nie wiem, czy sam powiedział, czy zapytałam o to, ile ma lat… Kazał mi zgadywać. Nie zgadłam! Napisał mi na gazecie: 1932 i dodał, że urodził się 26 października. To również dopisał na gazecie.

89 lat! Niesamowite!!!

Gra na buzuki, mandolinie i śpiewa! Tacę z wodą i kawą nosi trzymając ją jedną ręką!!!

Kiedy odszedł pograć z kolegami z karty – przygotowałam taką prostą laurkę urodzinową. Że z błędem? Tak, dziś już wiem, ale nie miało to znaczenia!

Kirios Giannis i Jego kafenijo



Kirios Giannis był bardzo wzruszony, kiedy mu tę laurkę wręczyłam: wszystko przeczytał!

Takie to było nasze pożegnanie.

Chronia polla kirios Giannis!

Kalo chimona!

Kie tou chronou!




Tekst i zdjęcia: Beata Kuczborska / betaki.pl [zima 2021/2022]