„Ateny do zjedzenia” – Bartek Kieżun

Wydawnictwo Buchmann [2022].

 

Kulinarna książka „Ateny do zjedzenia” – Bartek Kieżun

Dużo czytam, to prawda, ale z nazwiskiem „Kieżun” spotkałam się po raz pierwszy, choć nie wykluczam, że gdzieś mogło mi mignąć w publikacjach magazynów „Podróże” czy „Twój styl”. Z jak wielkim zaskoczeniem odkryłam, że ten “Krakowski Makaroniarz”, dziennikarz, bloger, podróżnik, fotograf jest autorem co najmniej pięciu książek! I kto wie, czy dowiedziałabym się o bogatym dorobku Bartka Kieżuna, gdyby nie książka z – jak nazywam od lat – naszą Grecją w tle.

Ta książka to pozycja, po którą trzeba sięgnąć i będę Was do tego namawiać. Przed nami zima, dla większości czas rzeczywistych podróży nadejdzie dopiero za kilka miesięcy, a poprzez karty tej książki odbędziemy już teraz podróż znakomitą, łagodząc w przyjemny sposób nasze tęsknoty za Grecją, tamtejszym niebem oraz, co dużo mówić: smakami i zapachami.

Tej książki nie można sklasyfikować jednym słowem: ani to powieść, ani przewodnik, ani poradnik kulinarny. Nie, nie da się jednym słowem, ale to co znajdziemy na niemal trzystu stronach poprowadzi nas w miejsca, do których dotrzeć chcielibyśmy, ale i takich, do których, być może, sami niekoniecznie byśmy dotarli.

Ta nasza podróż to podróż w zakątki Aten i nie tak bardzo odległe od nich tereny (choć Monemvasia i Mistra też się pojawiły) , ale to również podróż w czasie oraz podróż kulinarna. I wszystkie te elementy dzięki pióru autora, okraszone wspaniałymi fotografiami, złożyły się na przepiękną: i w treści, ale także co do wydania, książkę, dzięki której możliwa jest nasza podróż. Podróż w dużej części do Aten, które Bartek Kieżun pokazuje nam od strony, jakimi je zobaczył. Owszem, z minusami, które Ateny, jak każde duże miasto, mają, ale w taki sposób, że już wiemy: Ateny, jako miasto niezwykłe, obejrzeć trzeba, trzeba je dotknąć!

Autor przybliżając nam w ciekawostkach, anegdotach i opowiastkach poszczególne miejsca w Atenach i ich szerokim sąsiedztwie nawiązuje również do przeszłości, do historii, ale czyni to w tak interesujący sposób, że nawet jeśli nie jesteśmy wielbicielami historii – przeniesiemy się w przeszłości z przyjemnością. Zresztą i same Ateny pokazuje nam tak, że nawet jeśli nie jesteśmy ich miłośnikami – pragniemy ich i to niemal natychmiast, by samodzielnie obalić stereotypy, by pozbyć się negatywnych odczuć, by w tym pogrążonym w chaosie dnia codziennego mieście – zobaczyć jego głębokie piękno.

Pomiędzy opowiastkami i anegdotami poczujemy niezwykłe zapachy: to zapachy greckiej kuchni przepełnionej wspaniałymi aromatycznymi przyprawami. Oregano, tymianek, rozmaryn, mięta, cynamon ukazują się naszym rozbudzonym zmysłom na niemal każdej stronie i to wcale niekoniecznie tej ze zdjęciem danej potrawy. Ktokolwiek choć raz lądował na greckim lotnisku, ktokolwiek choć raz spróbował biesiadowania w greckiej tawernie – doskonale wie, z jaką feerią zapachów się spotkał. To aromatyczne spotkanie gwarantuje nam tak naprawdę każda przyzwoita tawerna, a w magiczny sposób przenosi nas do niej z zimowej Polski każda kartka książki „Ateny do zjedzenia”.

A co znajdziemy w przepisach kulinarnych? Lista smakowitych potraw jest bardzo długa: od znanej niemal wszystkim musaki poprzez rozmaite sałatki, dania mięsne i bezmięsne, aż po rzadziej zamawiane w tawernach potrawy, a wszystkie, jeśli tego dotąd nie zrobiliśmy, warto poznać. Warto poznać również poprzez samodzielne przygotowanie, do czego oczywiście namawiam. Jestem przekonana, że z tą książką i podanymi przepisami poradzimy sobie w kuchni wyśmienicie: nie bójmy się prób i dajmy sobie szansę!

Wszystko zostało nam w książce podane w sposób prosty i przejrzysty, smakowity, pachnący i soczysty tak, że przewracając kartkę za kartką marzymy o sięgnięciu po kawałek chleba, by w tej smakowitej „soczystości” go zanurzyć i z namaszczeniem wkładać do ust tak, jak czynimy to w tawernie w czasie naszych wakacji w Grecji. Tak, tę Grecję, te smaki poprzez karty tej książki z pewnością poczujemy. Wszystko to tak plastycznie nam pokazane, że wystarczy tylko przymknąć oczy i niemal słyszymy szum morza, delikatny powiew wiatru i czujemy ten zapach, którego przenieść się zazwyczaj nie daje, a jednak Bartkowi Kieżunowi się udało.

Ogromnym atutem książki są przepiękne fotografie wykonane w dużej części przez jej autora. Do nich się wraca, je się smakuje. Kiedy patrzymy na fotografie, niemal pragniemy dotknąć naczynia w nadziei, że wyniesiemy je z pokazaną smakowitością z tej kartki i będziemy mogli kosztować. Rzadko kiedy doznaję takich odczuć patrząc na kulinarne fotografie.

Są książki, obok których przechodzimy niemal obojętnie, są i takie, które inspirują, namawiają, sugerują kierunek podróży. Książka Bartka Kieżuna należy do tej drugiej grupy: kolejna z tych, po przeczytaniu których mamy chęć natychmiast kupić bilet lotniczy. Tym razem do Aten.


Beata Kuczborska / betaki.pl [grudzień 2022]

Dziękuję wydawnictwu Buchmann/Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o. za nadesłanie mi egzemplarza książki „Ateny do zjedzenia” na potrzeby niniejszej recenzji.