Moje miejsca w Atenach: kawiarnia Melina (Melina Cafe)
cykl: moje miejsca w Atenach
Rozległy, gęsto zabudowany niewielkimi domkami z XIX wieku teren, usytuowany tuż pod Akropolem – to ateńska Plaka. Mnóstwo tu najprzeróżniejszych sklepów, mnóstwo tawern, barów i kafeterii, mnóstwo też i turystów, którzy właśnie tutaj przychodzą nie tylko na spacery, ale i po zakupy różnorakich pamiątek.
To miejsce na Place, które od pierwszego ujrzenia stało się jednym z moich miejsc w Atenach, nie zostało odkryte przeze mnie: wiele, wiele lat temu, nie pamiętam kiedy, ale myślę, że w latach 2006-2008 ktoś z grona znajomych, tu, w Polsce, zapytał mnie: a czy wiesz, że na Place znajduje się … ?
Nie, nie wiedziałam i w taki właśnie sposób dowiedziałam się o tym miejscu.
Zimową porą przy moim stoliku (grudzień 2014) (po lewej) i letnią porą przy moim stoliku (kwiecień 2014) (po prawej) |
Kiedy przyszłam tu po raz pierwszy zaskoczyło mnie, że nie słyszę jak Melina Merkouri śpiewa – wydawało mi się, że w takim miejscu wciąż powinno być słychać wykonywane przez Nią piosenki, ale brakowało mi ich tylko kiedy byłam tu po raz pierwszy: może dlatego, że ich po prostu wówczas oczekiwałam. Muzyka tu różnorodna, ale stonowana i taka, którą lubię: Sarah Brightman, Loreena McKennitt, Celine Dion… Czasem i Melinę Merkouri można usłyszeć, ale to doprawdy tylko czasami.
Przychodzę tu od lat i widziałam to miejsce o każdej porze roku. Odkąd zjawiłam się tu po raz pierwszy – nie zdarzyło się mi być w Atenach, a nie zajrzeć tu choćby raz w czasie danej podróży. Zasiadam przy swoim stoliku (niestety: nie zawsze jest wolny, ale raczej mam szczęście), zamawiam kawę , zawsze jogurt z miodem – i zaczynam się wewnętrznie wyciszać czując ducha bogini z każdej strony… Przynoszę sobie do stolika jedną z dostępnych tu do obejrzenia na miejscu książek o Melinie Merkouri: są to najczęściej greckie wydawnictwa, więc niewiele z tego rozumiem, ale ku mojej radości ilustracji tam tak wiele, że mam czym cieszyć oczy przez długi, długi czas.
Jedno z takich wydawnictw: przepiękny album z ponad dwustoma zdjęciami Meliny Merkouri kupiłam sobie kiedyś w Atenach na wystawie fotografii w Muzeum Benaki, co wcale nie oznacza, że mając go w domu zaprzestałam przeglądania go przesiadując w Melina Cafe. O jednej z książek, którą zobaczyłam tu lata temu – marzyłam i rozesłałam informację w tej sprawie do wszystkich moich znajomych: poszukujcie! Ilekroć byłam w Atenach – zaglądałam do znanych mi antykwarycznych sklepików wciąż mając nadzieję na znalezienie książki mimo, że czasem słyszałam: „Będziesz miała wielkie problemy ze znalezieniem, bo to wydała razem z gazetą Eleftherotipija i nigdy inaczej się nie ukazało”. Ja jednak wciąż wierzyłam w moją szczęśliwą gwiazdę i w końcu książkę znalazłam: kupiłam ją na straganie bukinistycznym w całkiem dobrym stanie – wyglądała jak nowa!
Kiedy którejś jesieni znajomy doniósł mi, że będąc w Atenach nie znalazł w kafeterii tego zeszytu – poważnie się zmartwiłam, bo czuję się z tymi wpisami silnie związana: jest ich już tam kilka i zakładam, że wciąż będzie przybywać… – ku mojej radości okazało się, że zeszyt tylko zmienił kąt, w którym leżakuje.
Wnętrze kafeterii podoba mi się ze zrozumiałych względów zawsze: będąc od lat wielbicielką Meliny Merkouri na Jej fotografie mogę patrzeć z zachwytem w nieskończoność. Mogę na tych ścianach rozpoznawać, z kim sfotografowała się bogini i dostrzegać, a to Salvadora Dali, a to Mikisa Theodorakisa, a to jeszcze innych…
Wnętrze kafeterii, jak powiedziałam, podoba mi się zawsze, ale w sezonie zimowym jest tu wprost magicznie. Pamiętam czasy, kiedy na środku kafeterii można było podziwiać piękną choinkę. Ostatnio w sezonie świątecznym widywałam zamiast choinki – statek, co bardziej typowe dla Grecji aniżeli choinka. Wielość jednobarwnych, delikatnych lampeczek, którymi udekorowana jest w sezonie świątecznym kafeteria stwarza niesamowite wrażenie: tyle tu ciepła, że czuć je nawet wówczas kiedy nadejdą do Aten zimne grudniowe czy styczniowe dnie (a to się zdarza przecież).