Moje miejsca w Atenach: Likavitos
[gr.: Λυκαβηττός]
cykl: moje miejsca w Atenach
[ze strony: google]
Likavitos (Likawitos, Lycabettus) – miejsce magiczne: tak zaczyna się moja opowieść. Najwyższe ateńskie wzgórze sięgające wysokości 277 m npm* zbudowane jest z szarozielonego łupku, na którym wypiętrzona jest warstwa szarego marglu, a górną warstwę stanowi wapień koloru szaroniebieskiego (i należy do tej samej formacji geologicznej co Akropol i Pnyks)**. Nazwa wzgórza pochodzi ponoć od słowa lukoi, albowiem według podań na wzgórzu żyły wilki, a samo wzgórze według mitologii powstało na skutek rzucenia z Olimpu przez rozgniewaną Atenę skałą w miasto.
Na szczyt wzgórza można dotrzeć na kilka sposobów: autem bądź taksówką (nie jest to jakiś wielki koszt, stąd do rozważenia, szczególnie przy 2-3 osobach) – i dalej kilkudziesięcioma schodkami intensywnie w górę, jeżdżącą do późnych godzin nocnych kolejką, zwaną teleferikiem***, odjeżdżającą od strony dzielnicy Kolonaki, z ulicy Plutarchou/róg Aristippou (gdzie z górnej stacji do przejścia będziemy mieć jedynie kilka schodków), wreszcie spacerem, który choć może najbardziej uciążliwy z tych sposobów i trwający około trzech kwadransów – dostarczyć nam może jednak wiele radości, bo widoki stąd na każdą stronę nie do opisania przecież i doskonale widać, jak w zależności od wysokości zmienia się obraz miasta. A miasto stąd wygląda przecież zupełnie inaczej niż z dołu i jak dla mnie ze szczytu wzgórza Likavitos wygląda najpiękniej, najbardziej zachwycająco, wygląda tak, że można się w nim zakochać od pierwszego ujrzenia, a dotyczy to i widzenia za dnia, jak i nocą. Warte polecenia jest oczywiście obejrzenie stąd przy dobrej pogodzie (i braku smogu) zachodu słońca.
Kiedy będziemy spacerować ku szczytowi – towarzyszyć nam będzie częściowo sosnowy las i oglądać będziemy ciekawe rośliny: egzotyczne dla nas agawy i opuncje, jak też całe mnóstwo innych roślin, bardziej bądź mniej pospolitych. W latach 80-tych ścieżki prowadzące na szczyt wzgórza oraz las zadeptywane były przez zakochane pary (dziś wydaje się być ich tu znacznie mniej).
Warto wybierając się na wzgórze Likavitos dysponować nieograniczonym czasem po to, aby się nie spieszyć, aby smakować, aby móc się zatrzymywać, robić zdjęcia, podziwiać… Czasem znajdziemy tu jakąś ławeczkę czy murek, na których siądnięcie sprawi nam wiele radości, choć najczęstszym jest przesiadywanie na samym szczycie wzgórza. Niestety, miejsce to jest bardzo popularne tak wśród mieszkańców Aten, jak i turystów, zatem o ciszy i spokoju można tu tylko pomarzyć, choć czasem zamiast gwaru – panuje względny spokój.
Na szczycie znajduje się wzniesiony w XIX wieku, na miejscu starego bizantyjskiego kościoła Profitis Ilias (pod wezwaniem proroka Eliasza), kościółek (kaplica) Agios Georgios (św. Jerzego). W dwudziestym trzecim dniu kwietnia obchodzone są tu szczególne uroczystości na cześć św. Jerzego, a w dwudziestym dniu lipca – na cześć św. Eliasza. Miejsce to jest popularne wśród mieszkańców Aten pozostających w mieście na Paschę dla wzięcia tu właśnie udziału w najważniejszej dla Greków mszy świętej w roku, zwanej Anastasi. Spojrzenie w tę szczególną noc na rozświetlone miasto, ujrzenie widocznych z każdej strony a wystrzelonych na znak radości fajerwerków i dźwięk bijących tuż nad głową dzwonów oznajmiających zmartwychwstanie Chrystusa – nie mają sobie równych, podobnie jak widok schodzących po mszy wiernych z zapalonymi lambadami (świece).
Na wzgórzu Likavitos w czasie mszy Anastasi
Nieco niżej kaplicy znajduje się kilka barów i restauracji ze zróżnicowanymi cenami (wiele lat temu ceny tu były bardzo wygórowane, dziś w części miejsc – należą do przeciętnych), a jeszcze niżej (na poziomie górnego parkingu) – odkryty teatr, w którym w sezonie letnim odbywają się przedstawienia i liczne koncerty.
Spojrzenie w stronę teatru (i parkingu)
Kiedy byłam w Atenach po raz pierwszy (1989) i przyszło mi tam mieszkać przez kilka miesięcy – wzgórze Likavitos było dla mnie miejscem szczególnym i zarazem niezwykłym: nazywałam je świątynią dumania. Kiedy tylko mogłam wchodziłam na szczyt, by zasiąść na murku i patrząc na wszystko to, co dostrzec stąd można – dumać… A dostrzec stąd można i Akropol, i marmurowy Stadion Olimpijski, i Plac Syntagma, i Zappieo, a przy dobrej widoczności również i tereny dalsze, w tym nawet wody Zatoki Sarońskiej oraz zarysy wysp Egina, Poros czy Salamina. Od północnej strony ujrzymy masyw góry Parnita, od północno – wschodniej: Pentelikon, a od południowego-wschodu: Hymmet (Imittos). Odpoczywałam w ten niezwykły sposób, w tym również od gwaru miasta, bo gwar ten tutaj aż tak bardzo nie dociera.
To uwielbienie dla przesiadywania na szczycie wzgórza pozostało mi do dziś i ilekroć jestem w Atenach – staram się znaleźć czas na wycieczkę właśnie na szczyt, choć przyznać muszę: z wiekiem zleniwiałam i nie pamiętam już, kiedy ostatnio wchodziłam na szczyt piechotą. Miasto stąd wygląda oczywiście zupełnie inaczej niż postrzegamy je z poziomu ziemi. Pierwsze skojarzenie: wydaje się być białe, choć przecież wcale takie nie jest, a jeśli przyjrzeć się dokładniej: i z góry obraz bieli burzy pojawiająca się od czasu do czasu pomarańczowa dachówka. Szerokie główne arterie miasta wydają się być wstążkami, a kamienice – pudełkami zapałek. Gdzieniegdzie dostrzeżemy kopułę któregoś z kościołów – możemy pobawić się w ich identyfikację nawet. Ogrody Narodowe przy Zappiejo, zbocza Akropolu, wzgórza: Muz, Nimf czy Pnyks wydają się z tej wysokości być prawdziwymi oazami zieleni.
Wzgórze Likavitos jest na tyle szczególnym i pięknym miejscem w Atenach, że warto popatrzeć na nie i z innych ateńskich wzniesień jak Areopag na przykład, albo i z dołu. Śnieżnobiały, a nocą oświetlony, kościółek Agios Georgios jest widoczny z wielu punktów miasta, nie tylko z głównego Placu Syntagma.
Wzgórze Likavitos widziane z Areopagu dniem i nocą
Wszystkie zdjęcia, o ile nie zaznaczono inaczej: Betaki
** – źródło: przewodnik turystyczny „Ateny i okolice” [Włodzimierz Lengauer, Janina Pałęcka, Oskar Sobański], wyd. Krajowa Agencja Wydawnicza [1991]
*** – przejazd kolejką (kursuje co pół godziny – 2016 rok) trwa niecałe 5 minut i nie należy oczekiwać widoków (kolejka jedzie w tunelu). Koszt przejazdu (październik 2016): w obie strony 7,50 euro, w jedną: 5 euro (dla dzieci – zniżki).