Wywiad z Ewą T. Szyler
Kiedy we wrześniu 2017 roku zobaczyłam wywiad przeprowadzony z Panią Ewą T. Szyler – wiedziałam od razu, że musi być to rzecz niezwykła, bo i osobą niezwykłą jest Pani Ewa Szyler: dziennikarka, publicystka oraz tłumaczka angielskiej i współczesnej greckiej prozy na język polski, która przełożyła ponad trzydzieści książek, w tym piętnaście dzieł pisarzy greckich, oraz ponad dwieście filmów dokumentalnych. Wywiad ukazał się na stronie: www.literature.gr w języku greckim, a tym samym zwyczajnie był dla wielu z nas niedostępny. Postanowiłam coś z tym zrobić i w ten oto sposób, za zgodą Pani Ewy Szyler oraz Pana Emiliosa Solomou, który wywiad przeprowadził, przygotowałam tekst polski. Serdecznie zapraszam do przeczytania.
Dlaczego postanowiła Pani nauczyć się języka greckiego?
Kiedy w 1973 roku po raz pierwszy przyjechałam ze zorganizowaną, studencką wycieczką do Grecji, Wasz kraj zafascynował mnie i oczarował. Nie tylko odwiedziliśmy wówczas piękne miejsca: Ateny, Delfy, Peloponez oraz wyspy Mykonos i Delos, ale znaleźliśmy się w świecie zupełnie innym niż nasza szara socjalistyczna ojczyzna. Pamiętam, jakie wrażenie zrobił na mnie fakt, że w każdej greckiej toalecie był papier toaletowy, którego w Polsce wówczas brakowało. I że, w przeciwieństwie do Warszawy, ulice oraz restauracje tętniły życiem także po dziesiątej wieczorem. Chociaż dziś wydaje się to śmieszne, moja pierwsza wizyta na tak zwanym Zachodzie miała i takie strony. Ale poważnie. Postanowiłam nauczyć się greckiego, żeby rozumieć teksty greckich piosenek. Wszechobecna grecka muzyka urzekała mnie i poruszała, przyprawiała o silne emocje. Dopiero później odkryłam, że słuchałam tak zwanego rembetiko w znakomitym wykonaniu Bithikotsisa, piosenek Theodorakisa i cudownego głosu Marii Faranduri … W Polsce nie było instytucji, gdzie mogłabym nauczyć się greckiego, musiałam więc uczyć się sama.
Co spowodowało, że zajęła się Pani tłumaczeniem literatury greckiej?
Kilka lat później zobaczyłam na stoliku nocnym w domu mojej greckiej znajomej książkę Nikosa Kazantzakisa pod tytułem Ασκητική. Znajoma powiedziała mi, że czyta sobie czasem fragmenty tej książki przed snem. Zaciekawiło mnie to. Otworzyłam książkę, wydała mi się łatwa, bo rozumiałam większość słów, kupiłam ją i postanowiłam przetłumaczyć jej tekst – w ramach ćwiczeń – na polski. Bardzo szybko przekonałam się, że wcale nie była taka łatwa. Zaczęłam studiować życie i twórczość Kazantzakisa oraz nurty filozoficzne, pod których wpływem pozostawał. Czytałam utwory Nietzschego, Bergsona… Praca nad przekładem Ασκητική (Sztuka ascezy) zajęła mi wiele lat. A tymczasem dwukrotnie uczestniczyłam w kursach języka nowogreckiego dla cudzoziemców na uniwersytecie w Salonikach, przetłumaczyłam książkę dla dzieci autorstwa Niny Kokkalidu-Nachmii Co nowego panie kocie? , powieść Kostasa Tachtsisa Obyś trzech mężów miała i zbiór opowiadań Petrosa Charisa. Podsumowując, mogę powiedzieć, że zaczęłam tłumaczyć z nowogreckiego przypadkiem, że młodzieńcza grecka przygoda i późniejszy zbieg zdarzeń wpłynęły na moje życie zawodowe.
Czy literatura grecka jest znana w Polsce? Czy budzi zainteresowanie i czy można się spodziewać wydania kolejnych przekładów?
W okresie od zakończenia wojny do roku 2004 w języku polskim wydano około 70 dzieł literatury greckiej. W roku 2004 wśród 2480 przekładów, które ukazały się na rynku polskim było 1600 pozycji przełożonych z języka angielskiego, 247 – z francuskiego, 116 – z niemieckiego i 79 – z hiszpańskiego. Proporcje są podobne także obecnie. Widać tu ogromną różnicę między czterema wielkimi językami oraz ogromną przewagę angielskiego. W tym samym 2004 roku z języka greckiego została przetłumaczona jedna książka. W roku 2003 – trzy, w 2002 – jedna, w 2001 – dwie, w 2000 – dwie.
Jeśli chodzi o prozę grecką, 80% utworów wydanych we wcześniejszych latach, to przekłady z innych języków obcych. Na przykład z francuskiego lub angielskiego przełożone zostały prawie wszystkie powieści Nikosa Kazantzakisa, Z Wasilisa Wasilikosa oraz powieści Antonisa Samarakisa: Błąd i Hamulec bezpieczeństwa.
Po roku 2000 wydawcy zaczęli interesować się greckimi bestsellerami. Powieść Judasz całował wspaniale Mairy Papathanasopulu odniosła sukces także w Polsce, sprzedano ponad 30 000 egzemplarzy. Wydano też po polsku Niebezpieczne związki kulinarne Andreasa Staikosa, M do potęgi N Mimisa Androulakisa, Zabójczą hipotezę Apostolosa Doxiadisa.
Sytuacja zmieniła się w 2013 roku, gdy wydawnictwo „Książkowe klimaty” wprowadziło na rynek serię „Greckie klimaty”, dzięki czemu – przy wsparciu funduszy polskiego ministerstwa kultury oraz Unii Europejskiej – w ciągu trzech lat do rąk polskich czytelników trafiło 13 tytułów prozy greckiej takich autorów, jak Pandelis Prevelakis, Nikos Dimou, Lena Pappá, Yiannis Kalpouzos, Aleksis Panselinos, Amanda Michalopoulou czy Lena Kitsopoulou. Chcę zatem wierzyć, że są szanse na kolejne przekłady.
Zainteresowanie to szeroki – i delikatny – temat. Rozbudzanie zainteresowania wymaga wsparcia. Literaturę małych języków trzeba promować. Grecja niestety, z arogancją „kolebki kultury europejskiej ”, nie dość się stara, by przekonać cudzoziemców, że jest czymś więcej niż jednym wielkim zabytkiem i popularnym celem turystycznym. Wiadomo, że kryzys ogranicza możliwości finansowe, ale i przed kryzysem nie było inaczej.
Grupa Polaków na różne sposoby związanych z Grecją – naukowcy, tłumacze, członkowie Towarzystwa Przyjaciół Grecji – próbuje rozbudzać zainteresowanie Waszym krajem w Polsce. Zwykle bez wsparcia czy wyrazów wdzięczności ze strony Grecji. Środowisko polskich filhellenów nie odczuwa zachęty do podejmowania swoich wartościowych, jak mi się wydaje, działań. Osobiście zazdroszczę kolegom i koleżankom tłumaczom z innych języków, gdy ich praca jest doceniana – na różne, nie tylko finansowe, sposoby – przez kraje, których literaturę tłumaczą.
Czy ważne jest, by polscy czytelnicy poznawali grecką literaturę?
Ważne jest, aby Polacy poznawali świat, który ich otacza, a zatem także Grecję. Ważne jest, by czerpali z doświadczeń innych narodów i kultur. Uważam, że powinniśmy uważnie obserwować, jak Grecy zmagają się ze skutkami kryzysu, czy też na przykład, jak sobie radzą z problemem uchodźców. Literatura jest dobrym źródłem wiedzy, lepszym niż materiały dziennikarskie, głębszym i szerszym, odwołującym się do historii, pokazującym „tło”.
Co, bazując na Pani doświadczeniu, najbardziej porusza polskiego czytelnika greckiej książki?
Sposób życia i myślenia Greków, ich codzienność, może analiza tego, co ich kształtuje jako naród, społeczeństwo. Sądzę, że Greków i Polaków wiele łączy. Nasza historia, nasze losy, nasza mentalność mają sporo wspólnych cech. Gdy w latach 80. zaproponowałam wydawcy publikację opowiadań Petrosa Charisa ze zbioru Długa noc oraz fragmentów jego powieści Dni gniewu, chciałam pokazać Polakom zupełnie im nieznany obraz włoskiej i niemieckiej okupacji oraz powojenne niepokoje polityczne w Grecji, chciałam pokazać podobieństwo doświadczeń mieszkańców obu krajów.
Czy Pani zdaniem Polacy chętnie sięgają po literaturę piękną?
Według raportu czytelnictwa Biblioteki Narodowej w 2016 roku tylko 37% Polaków przeczytało co najmniej jedną książkę, a więc 63% nie przeczytało żadnej książki! I tylko 10% przeczytało siedem lub więcej książek. Wynik ten jest podobny do wyników z poprzednich lat. Znaczący spadek czytelnictwa nastąpił w okresie 2004-2008. Przed rokiem 2004 pierwszy ze wskaźników wynosił około 55%, a po roku 2008 około 40%. Jednocześnie znacząco zmniejszył sie odsetek intensywnych czytelników, to jest tych, którzy czytają siedem i więcej książek w ciągu roku – z około 22% do około 10-11%. Instytucje kultury podejmują rozmaite działania na rzecz rozwoju czytelnictwa, ale najwyraźniej, w świecie zdominowanym przez obrazy, nasze mózgi coraz trudniej radzą sobie z dłuższym, zwartym tekstem. Niemniej w środkach transportu publicznego wciąż widzi się ludzi czytających książki i wciąż istnieje duża sieć bibliotek publicznych, które działają z powodzeniem.
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że tłumacz (literatury greckiej) nie ogranicza się wyłącznie do przekładu tekstu, z jakimi trudnościami boryka się od chwili wyboru konkretnej pozycji do chwili jej wydania i rozpowszechnienia?
Najczęściej tłumacz po prostu dostaje zlecenie od wydawcy. Tłumaczenia literackie nie są w Polsce dobrze opłacane. Aby się utrzymać, trzeba mieć inne źródła dochodu, a to znaczy, że tłumaczowi może nie starczać czasu na wnikliwe badanie rynku literackiego, powiedzmy w Grecji. Niemniej pewną wiedzę na temat tego rynku zdobywa „automatycznie” i czasami próbuje przekonać wydawcę do jakiejś pozycji. Pierwszą przeszkodą jest to, że wydawca, nie znając greckiego, nie potrafi ocenić utworu. Jeśli ufa proponującemu albo przekona się do książki na podstawie zleconych przez siebie recenzji, zaczynają się poszukiwania wsparcia finansowego – w Grecji, niestety, zwykle bezowocne.
Jak można, Pani zdaniem, poprawić tę sytuację?
Wszyscy wiemy, że w czasach kryzysu gospodarczego kultura to ostatni obszar, na który wydaje się pieniądze. Kultura nie jest uważana za produkt pierwszej potrzeby. I wszyscy wiemy, że taki sposób myślenia jest błędny, że za zaniedbywanie kultury płaci się słono w przyszłości, a jednak, z niewiadomych powodów, chociaż się staramy, nie potrafimy znaleźć zadowalającego rozwiązania tego problemu. Być może potrzeba więcej dobrej woli i większych starań ze strony instytucji państwowych w obu naszych krajach. Na pewno też potrzeba nam większego zaangażowania prywatnych sponsorów.
W Polsce brakuje obecnie szerszej krytyki literackiej i lepszej promocji. Książka żyje krótko, ukazuje się i szybko zostaje zapomniana. Wydarzenia wspierające rozpowszechnienie określonego tytułu są niewystarczające. W radiu, telewizji, w prasie prawie nie ma dyskusji o literaturze. Krąg osób mających możliwość dowiedzenia się o nowym tytule jest bardzo ograniczony. Dobrze byłoby zmienić tę sytuację.
Czy uważa Pani, że kryzys, który nęka w ostatnich latach Grecję, to temat interesujący dla zagranicznych wydawców?
Uważam, że obraz greckiego kryzysu nie jest w Polsce ani pełny, ani zgodny z rzeczywistością. Przeważa raczej pogląd o niewydolnym państwie i lenistwie jego obywateli. Środowisko sympatyków Grecji, którzy więcej wiedzą, lepiej rozumieją sytuację Grecji, próbuje zmienić ten obraz, ale zmiana wizerunku to proces wymagający czasu, wysiłku i cierpliwości. Literatura może w tym, naturalnie, pomóc, lecz odpowiedź na Pańskie pytanie powinna raczej brzmieć: nie. Wydawnictwa w Polsce nie są zainteresowane – oprócz wspomnianych wyżej „Książkowych klimatów” – współczesną Grecją, a co za tym idzie kryzysem, który ją nęka.
Jakie są szczególne cechy tłumaczenia z języka greckiego na język polski?
Jeśli chodzi o język, powiedziałabym, że z wyjątkiem odmiennych czasów gramatycznych, grecki i polski mają wiele wspólnych cech, na przykład stosunkowo swobodną składnię. Język grecki jest jednak bogatszy i jeśli chodzi o słownictwo, i jeśli chodzi o różnorodność językową. Nie mamy niestety wystarczająco obszernego, współczesnego słownika grecko-polskiego. Osobiście często próbuję szukać rozwiązań za pośrednictwem trzeciego języka: angielskiego lub rosyjskiego.
Jeśli zaś chodzi o same teksty, książki greckie są zazwyczaj ściśle związane z lokalną rzeczywistością, przywołują tradycję, historię czy zwyczaje. Tłumacz musi więc najpierw rozszyfrować treść, a następnie szukać sposobu wyjaśnienia jej czytelnikowi. Poszukiwania te stanowią naturalnie o uroku pracy tłumacza, która jest nieustanną zabawą językową, zgłębianiem znaczeń oraz barw słów i wyrażeń, analizowaniem intencji autora, wynajdywaniem najlepszego z synonimów. Tłumacz niejednokrotnie ucieka się do rodzimych tekstów, które w jego przekonaniu mogą pomóc w znalezieniu właściwego języka czy słownictwa. A także do tekstów greckich, żeby sprawdzić, jak funkcjonuje dane słowo czy wyrażenie w zależności od kontekstu. Internet znacząco pomaga, choć w porównaniu z angielskojęzycznymi, stron greckich jest mniej i są uboższe. Dlatego dotarcie, powiedzmy, do specjalistycznego terminu jest czasem bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe.
Czy tłumacz jest twórcą, czy raczej pośrednikiem między autorem a czytelnikiem?
Jednym i drugim. Na pewno jest twórcą, bo tylko od niego zależy dobór słów i stylu, to on decyduje o kształcie nowego tekstu. Ponadto tekst przekładu nie powstaje z niczego, winien ściśle odwzorowywać tekst oryginału. Nie mając pełnej swobody, tłumacz staje się twórcą „do sześcianu”, bo zobowiązany jest znaleźć formułę na wyrażenia tego czy owego w ramach ograniczonych pomysłami innej osoby, czyli twórcy oryginału!
Ale tłumacz jest także „pośrednikiem” i to biorącym na siebie wielką odpowiedzialność. Musi nie tylko szanować wybory oraz decyzje autora i wiernie przekształcić jego tekst, ale też, korzystając z zasobów swojej wiedzy o danym kraju, jego historii, obyczajach, mentalności jego mieszkańców, próbować pokazać czytelnikowi przekładu treści komunikowane w oryginale „między wierszami”, smaki i barwy obcego języka czy specyficzne poczucie humoru.
Czym według Pani powinno charakteryzować się dobre tłumaczenie, co powinno się znaleźć w podręczniku dobrego tłumacza?
Dobre tłumaczenie to takie, które, po pierwsze, odzwierciedla oryginał, oddaje cechy języka oraz stylu autora, i, po drugie, dobrze się czyta. Czytelnik powinien odnosić wrażenie, że ma do czynienia z tekstem napisanym pierwotnie w jego własnym języku. Podstawowym błędem początkujących tłumaczy jest kurczowe trzymanie się oryginału, co, w następstwie, utrudnia dostrzeżenie, jak sztuczne są zdania, które tłumacz napisał we własnym języku. Spontanicznie nigdy nie powiedziałby, a zwłaszcza nie napisałby czegoś takiego! Tłumaczenie, jak każda umiejętność, każde rzemiosło, doskonali się poprzez ćwiczenie. Trzeba stanąć przed wieloma dylematami, doświadczyć najrozmaitszych rozterek na własnej skórze, trzeba setki razy spierać się z samym sobą przy poszukiwaniu najlepszej wersji, by nabrać „lekkości” w dokonywaniu wyborów. Krótko mówiąc, dobry tłumacz musi najpierw zrozumieć „co autor chciał powiedzieć”, a następnie wyrazić to w swoim języku jak najwierniej, unikając zarazem „kalkowania” oryginału. Aby osiągnąć taką sprawność, należy nieustannie doskonalić język ojczysty w zakresie poprawności językowej, poszerzania słownictwa i wzbogacania środków wyrazu, głównie poprzez czytanie rodzimej literatury współczesnej i klasycznej. Należy doskonalić warsztat. I rzecz ostatnia, lecz równie ważna: tłumacz powinien zabiegać o pomoc doświadczonego redaktora, korzystać z tej pomocy i ją doceniać. Dobry redaktor, który dostrzeże, poprawi – i wyjaśni! – błędy lub niezręczności to prawdziwy skarb dla każdej osoby piszącej, choćby najbardziej doświadczonej.
O jakim szczególnym doświadczeniu, przeżyciu z lat poświęconych tłumaczeniu literatury greckiej chciałaby Pani opowiedzieć?
Mocno zapadły mi w pamięć dwa zdarzenia. Jedno rozczarowujące, drugie – wzruszające. W późnych latach 90. przygotowałam antologię opowiadań greckich do przetłumaczenia na język polski. Wybór był bardzo osobisty, subiektywny – znani i wartościowi pisarze młodszego pokolenia, teksty, jak uważałam, dobre pod względem literackim, ale też mogące powiedzieć Polakom coś ciekawego o Grecji. Na podstawie dwustronnej umowy o wymianie kulturalnej między Polską i Grecją istniała możliwość wydania greckiej książki w Polsce i polskiej w Grecji z finansową pomocą ministerstw kultury w obu krajach.
Znalazłam bardzo dobrego wydawcę w Polsce i bardzo dobrego wydawcę w Grecji. Oba wydawnictwa prosiły jedynie o pokrycie kosztów przekładu. Ministerstwo w Grecji odrzuciło jednak pomysł, uznając, że zawarte w moim wyborze opowiadania nie są „reprezentatywne”. Cios był tak potężny, że przez kilka lat nie miałam ochoty na podejmowanie jakichkolwiek inicjatyw i działań.
Drugie wydarzenie związane jest ze znakomitym greckim pisarzem, Kostasem Tachtsisem. Tłumaczyłam powieść Obyś trzech mężów miała jego autorstwa i brakowało mi kilku informacji. Pamiętam, że bezskutecznie szukałam szczegółów o niejakiej pani Spanudi, wspomnianej w książce. W tamtych czasach nie było Internetu, nie mogłam znaleźć tej postaci w żadnej encyklopedii. Wysłałam więc do autora list z paroma pytaniami. Po pewnym czasie dowiedziałam się o tragicznej śmierci pisarza. I wtedy, chyba następnego dnia, przyszła jego odpowiedź na mój list! Czytałam ją ze łzami w oczach. Szczerze ubolewałam nad przedwczesnym odejściem Kostasa Tachtsisa. Uwielbiam jego utwory. Obyś trzech mężów miała uważam za bodaj najlepszą grecką powieść drugiej połowy XX wieku. Jest bardzo interesująca dla zagranicznego czytelnika dzięki swej niepowtarzalnej atmosferze, dzięki wplecionym w treść, niby mimochodem, faktom historycznym, dzięki obrazom greckiej codzienności, i wreszcie dzięki porywającej fabule i świetnemu, jędrnemu stylowi pisarza. Jest to książka-wyzwanie i dla tłumacza, i dla czytelnika. Chcę przy okazji dodać z radością, że przekład tej książki stał się tematem pracy magisterskiej na Uniwersytecie Warszawskim – pracy dotyczącej aspektu kulturowego w przekładach literackich z języka greckiego na polski.
Mój dorobek obejmuje ponad 30 przekładów literackich. Połowę stanowią utwory pisarzy greckich. Nie przesadzę, mówiąc, że praca nad nimi była szczególną przyjemnością. Może dlatego, że Grecja tak bardzo mnie interesuje, może dlatego, że po prostu Grecję kocham….
Wywiad z Panią Ewą T. Szyler w oryginale można przeczytać tu.
Serdecznie dziękuję za pomoc przy pracy nad polską wersją niniejszego wywiadu Paniom: Ewie T. Szyler oraz Adriannie Wendler.
Ewa T. Szyler – dziennikarka, publicystka i tłumaczka angielskiej i nowogreckiej prozy na język polski. Przełożyła ponad trzydzieści książek, w tym piętnaście utworów pisarzy greckich, i ponad dwieście filmów dokumentalnych. Studiowała na Politechnice Warszawskiej i Uniwersytecie Warszawskim. Uczestniczyła w kursach języka nowogreckiego dla obcokrajowców na Uniwersytecie w Salonikach. Stypendystka Alexander Onassis Foundation. Publikowała krytykę literacką i teksty o współczesnej Grecji w polskich czasopismach i gazetach. Współpracowała z Polskim Radiem, przez kilka miesięcy jako korespondentka w Atenach. Pracowała w Ambasadach Grecji i Cypru w Warszawie. W latach 1992 – 2004 prezeska Towarzystwa Przyjaciół Grecji w Warszawie. Członkini-założycielka Polskiego Towarzystwa Studiów Nowogreckich, od roku 2015 członkini władz PTSN.