Rozmowa z Magdaleną Kawką
Trwają prace nad drugim wydaniem poczytnej i lubianej powieści „Wyspa z mgły i kamienia” osadzonej na Krecie. Autorką tej powieści jest Pani Magdalena Kawka, którą poprosiłam o krótką rozmowę w temacie napisanych przez Nią powieści z, jak mówię, Grecją w tle. Takie powieści są dwie, ale warto wiedzieć, że Pani Magdalena Kawka to płodna pisarka mająca na swym koncie wiele innych książek.
Zapraszam do przeczytania, o czym rozmawiałyśmy, do bliższego poznania mojej rozmówczyni, jak też do sięgania po to, co już dla nas napisała, a i po to, co z pewnością jeszcze napisze w przyszłości.
Magdalena Kawka na Krecie [zdjęcie pochodzi z prywatnych zbiorów pisarki]
Beata Betaki Kuczborska: przeczytałam dwie powieści Pani autorstwa, które w jakiś sposób (celowo tak określam póki co) dotykają Grecji. Pierwszą była „Sztuka latania”, drugą „Wyspa z mgły i kamienia”. Ta kolejność spowodowała, że patrząc na ilość Grecji w powieści „Sztuka latania” – z obawami podeszłam do tej drugiej, a tu… Zaskoczenie! Muszę zapytać zatem: czemu w „Sztuce latania”, powieści interesującej, w której wiele moich znajomych się odnalazło, tej Rodos jest tak maleńko. Toż jej tam niemal nie widać!
Magdalena Kawka: chyba z prostej przyczyny: na Rodos byłam tylko raz i choć to fascynujące miejsce, czułam się tam jak gość, który wpadł z niezapowiedzianą wizytą. Z różnych przyczyn nie miałam czasu poznać tej wyspy, więc wystąpiła ona w książce jedynie jak dekoracja, tło zdarzeń. Nie stała się główną bohaterką.
Beata Betaki Kuczborska: ach, i to jest to, co zaspokaja naszą, w tym moją, ciekawość. Nawet nie wie Pani, jak bardzo mnie to frapowało: niby ta Rodos jest, a jej nie ma… Zupełnie inaczej wygląda to w przepełnionej Grecją powieści „Wyspa z mgły i kamienia”. Ta powieść mnie poruszyła, w niej się odnalazłam. Wcale nie tak łatwo było mi rozstać się z Julią i jej codziennym życiem na Krecie, a ta zachodnia Kreta w jej codziennym obrazie? Bajeczna! Wiemy już, skąd ta różnica w pokazaniu danej wyspy, ale czy przypadkiem nie wynika to również z Pani szczególnego upodobania Krety właśnie? Tak jakoś wyczytuję to pomiędzy zdaniami, ale może to błędne.
Magdalena Kawka: doskonale Pani wyczytuje. „Wyspa z mgły i kamienia” powstała tylko po to, żebym mogła dłużej pobyć na Krecie. I fizycznie, i w mojej głowie. Wracałam tam, kiedy tylko mogłam i w dodatku zawsze miałam pretekst. To był taki intensywnie kreteński czas w moim życiu, trwał chyba ze trzy lata. Wtedy nawet miałam pomysł, żeby zamieszkać gdzieś pod Falasarną, poczyniłam już pewne przygotowania, ale życie jak to życie – miało swoje plany. Ale Kretę noszę w sercu i zawsze będzie mi bliska. Nie ma na świecie drugiego takiego miejsca i nawet nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego akurat ona? Od pierwszej chwili, od kiedy tylko poczułam jej zapach, wiedziałam, że to jest mój drugi dom.
„Wyspa z mgły i kamienia” [fot. Beata Kuczborska / betaki.pl]
Beata Betaki Kuczborska: świetnie rozumiem to czucie Krety sercem czy duszą, jak też i to, że są takie pytania, na które nie umiemy odpowiedzieć, żeby coś uzasadnić. To odmienne poczucie danego miejsca od reszty świata mamy w sobie: tego nazwać się nie da, tego trzeba doświadczyć tak, jak zdarzyło się w Pani przypadku. Powiedziała Pani kiedyś, że „Sztukę latania” spośród książek swojego autorstwa lubi Pani najmniej, że (cyt.): „Dziś napisałabym ją zupełnie inaczej, ale pewnie to nic niezwykłego. Chciałabym stworzyć kiedyś taką powieść, w której nawet po latach nie zmieniłabym ani słowa”. Jak na tle tego cytatu jawi się w Pani odczuciu „Wyspa z mgły i kamienia”, do której wracam, bo to jedna z moich ulubionych polskich powieści „z Grecją w tle”.
Magdalena Kawka: szykuje się drugie wydanie „Wyspy…”, więc zaczęłam sprawdzać, czy zostawić ją w tej formie, czy może trochę nad nią popracować, i muszę przyznać, że lubię ją taką, jaka jest. Pomijając kwestie techniczne (zdania czasem kuleją, narrator zbyt wyrywny), raczej niczego istotnego bym nie zmieniła. Może dlatego, że mam do niej tak wielki sentyment.
Beata Betaki Kuczborska: o, to znakomita wiadomość dla wielbicieli przede wszystkim Krety, ale i całej Grecji: „Wyspa z mgły i kamienia” znowu będzie dostępna w księgarniach. Przyznam się, że teraz, kiedy od czterech lat jestem pilotem wycieczek po Krecie, w ramach programu jednej wycieczki urządziłam sobie „Kącik literacki”. W kąciku tym doradzam turystom, aby już po wakacjach, kiedy w Polsce nadejdą słotne dni, powrócili na Kretę poprzez karty książek i wśród nich wymieniam „Wyspę z mgły i kamienia” przybliżając w 2-3 zdaniach jej treść. Dodaję, że to powieść o realizacji marzeń, o tym, że kiedy niektórym wydaje się, że życie już poza nami – nagle otwieramy nowy jego rozdział. I muszę Pani powiedzieć, że mnóstwo osób, głównie kobiet, zainteresowanych jest tą powieścią, której przypisuję znaczenie motywujące również. Czy wie Pani o tym, że tak właśnie można odebrać „Wyspę z mgły i kamienia”? Wspominam o niej jako sposobie na życie, jako przykładzie, że kiedy kończymy tę pięćdziesiątkę nie oznacza, że nic nowego, ciekawego już na nas nie czeka, wprost przeciwnie, że może to właśnie czas, kiedy dzieci dorosłe a kredyty pospłacane, na realizację naszych marzeń. Czy o takim przesłaniu myślała Pani również pisząc tę właśnie powieść?
Magdalena Kawka: ta książka faktycznie w jakimś sensie stanowi projekcję moich marzeń. Wtedy jeszcze za dużo działo się w moim życiu tutaj, żebym mogła to zostawić. Pomyślałam, że to dla mnie jeszcze nie ten czas, więc stworzyłam sobie starsze alter ego, kobietę, jaką kiedyś chciałabym być: zrealizowaną zawodowo, z dorosłymi dziećmi i pospłacanymi kredytami. A jednocześnie odważną, która nie boi się iść pod prąd i wreszcie zamierza żyć tylko dla siebie. Wbrew wszystkim i wszystkiemu. Decyzja o przeprowadzce na Kretę to rewolucja nie tylko w jej życiu; jej bliscy uważają, że jest egoistką, że zwariowała. Zamiast bawić wnuki, starzeć się z godnością i niczego już nie oczekiwać – ona nie tylko ośmiela się mieć marzenia, ale jeszcze je realizować, na nikogo się nie oglądając. Sama Julia jest nieco przestraszona swoim szaleństwem, ale skoro powiedziało się A… Byłabym chyba najszczęśliwszą pisarką na świecie, gdyby moja książka stała się dla jakiejś kobiety inspiracją, gdyby sprawiła, że zechciałoby jej się chcieć. Każda z nas nosi w sobie jakąś Kretę, bo przecież nie chodzi tylko o miejsce na mapie – raczej o to wszystko, o tę cząstkę nas samych, którą zawsze odkładamy na potem, bo przecież zawsze coś okazuje się ważniejsze. Bardzo się cieszę, że tak Pani o niej opowiada turystom 🙂
Magdalena Kawka na Krecie [zdjęcie pochodzi z prywatnych zbiorów pisarki]
Beata Betaki Kuczborska: opowiadam, bo tak czuję, opowiadam, bo odnoszę wrażenie (zdobyte w sezonach zimowych, kiedy jestem w Warszawie i mam czas na głębszą obserwację świata), że sporo kobiet w Polsce to osoby od pewnego wieku przygaszone, takie, które niczego już nie oczekują, a nawet boją się zmian (ot, banał: fryzura na przykład). Niektórym brak zainteresowań i w życie wkrada się nuda. O, zainteresowania! Skąd u Pani to zainteresowanie akurat Grecją, skąd pomysł, aby tłem do każdej z przywołanych powieści była grecka wyspa? I dlaczego akurat te dwie wyspy?
Magdalena Kawka: jak już mówiłam, to był taki grecki okres w moim życiu. W pewnym sensie zawdzięczam go Herbertowi i jego „Labiryntowi nad morzem”. To zbiór esejów i szkiców wydany już po jego śmierci, na początku XXI wieku. Przeczytałam i przepadłam z kretesem. To do dziś moja ulubiona książka. Zapragnęłam zobaczyć to wszystko, o czym pisał. Poczuć to, dotknąć, powąchać. Inspiracją był również mój mąż, który jest historykiem zafascynowanym starożytnością, więc te nasze pobyty w Grecji siłą rzeczy rozgrywały się w dwóch przestrzeniach czasowych 🙂
Beata Betaki Kuczborska: „Labirynt nad morzem”… – wielka rzecz! Mocno wierzę, że Zbigniew Herbert wie, że w jakiś sposób czuje, jak nas, mimo nieobecności, wciąż inspiruje, jak wspaniałą, jak ważną książkę nam pozostawił. Wracamy do niej: i Pani, i ja, i wielu moich znajomych. Jako wielbiciele Grecji – wracajmy!
Pani życie zawodowe, pisarskie, toczy się nie tylko w atmosferze Grecji. Kiedy przygotowywałam się do tej rozmowy – sporo o Pani czytałam w internecie. I znalazłam takie zdanie, zakładam – Pani autorstwa: „Ale najlepsza i najpiękniejsza książka to ta jeszcze nie napisana…” . Czy to nadal tak jest? Czy może coś się zmieniło?
Magdalena Kawka: na szczęście nie. Jeśli uznam, że się zmieniło, to będzie znak, że przestałam się rozwijać. Przy każdej nowej książce jestem już kimś innym, mam większy bagaż doświadczeń, jestem w innym miejscu, o czym innym myślę, coś innego mnie pociąga. Mam niespokojną duszę i wciąż potrzebuję nowych inspiracji. Kilka lat temu zafascynowała mnie historia moich dziadków pochodzących ze Lwowa i tak się stało, że właśnie kończę czwarty tom „Lwowskiej odysei”. Żyłam przedwojennym Lwowem przez parę lat, śnił mi się, czytałam na ten temat wszystko, co wpadło mi w ręce, słuchałam wspomnień, oglądałam dokumenty, stare mapy, rozmawiałam z ludźmi. Czytelnicy pytają, czy będą kolejne części, ale ja już bym chciała iść dalej. Właściwie powinnam trzaskać tom za tomem, bo to najpewniejsze pieniądze, ale czuję, że to już byłaby chałtura. Świat na mnie czeka, jest jeszcze tyle tematów, tyle rzeczy do odkrycia. Ale w tajemnicy się przyznam, że mam słabość do książki „W zakątku cmentarza, czyli koniec wieczności”. Oprócz „Wyspy…” to jedyna książka, która sama mi się napisała.
Magdalena Kawka na Krecie [zdjęcie pochodzi z prywatnych zbiorów pisarki]
Beata Betaki Kuczborska: pięknie powiedziane: „Książka, która sama mi się napisała”. Dla mnie oznacza: wypłynęła z głębi serca. To się zawsze czuje w książkach, tego się nie da zataić. Mam nadzieję sięgnąć w niedalekiej przyszłości po „W zakątku cmentarza…”, bo słyszałam o niej świetne opinie, a poza tym lubię książki wypływające z serca.
My, czytelnicy Pani książek, widzimy Panią jako pisarkę, a z wykształcenia jest Pani socjologiem. Z tego co wiem nie pracowała Pani w tym kierunku zajmując się zupełnie czymś innym. Czym więc jest dla Pani pisanie książek? Relaksem? Odskocznią od codzienności? Próbą wypowiedzenia się, a w tej formie wydaje się to najwłaściwsze? Hobby? A może jednak, ponieważ ma Pani na swoim koncie (jako autorka i współautorka) napisanych już kilkanaście książek – stało się to jednak podstawowym zajęciem?
Magdalena Kawka: wszystkim po trochu. Z każdą książką coraz bardziej przechodzę na zawodowstwo. Mogłabym żyć z pisania, to nie jest tak, że w Polsce się nie da. Biorąc jednak pod uwagę wymogi rynku musiałabym jednak w tym celu trzaskać co najmniej cztery książki rocznie, a dla mnie to niewykonalne. Ja nie umiem pisać szybko. Moje opowieści najpierw muszą dojrzeć, okrzepnąć we mnie, i nic tego nie przyspieszy. Poza tym myślałam kiedyś, że każda kolejna będzie przychodziła łatwiej, ale tak nie jest. Nawet dobry warsztat wszystkiego nie załatwi. Wymagam od siebie coraz więcej, coraz bardziej boję się banału, patosu, upraszczania, naiwnych rozwiązań fabularnych… Czasem można od tego oszaleć.
Beata Betaki Kuczborska: tak podpytuję i o tę stronę, bo znam osoby, które zamierzają napisać pierwszą książkę i myślę, że przemyślenia czy doświadczenia osób, które debiut mają już za sobą – są dla nich bardzo ważne. Z racji ukierunkowania mojej strony – muszę wrócić jednak do Grecji i zapytać, bo takiego pytania z pewnością oczekują czytelnicy mojej strony: czy w Pani planach jawi się gdzieś tam, choćby w dalszej przyszłości, kolejna powieść z, jak nazywam, „Grecją w tle”? A jeśli tak to czy obszar tego tła mogłaby nam Pani zdradzić? Nie obrażę się przy odmowie!
Magdalena Kawka: ja naprawdę nie wiem, co czeka na mnie za rogiem, w związku z tym na pewno nie powiem, że nie.
„Sztuka latania” [fot. Beata Kuczborska / betaki.pl]
Beata Betaki Kuczborska: pozostając w nadziei, że jednak coś z tą naszą Grecją w tle wykluje się w Pani sercu – bardzo dziękuję za rozmowę i pozdrawiam serdecznie.
Magdalena Kawka, z wykształcenia socjolog, z zamiłowania pisarka, z upodobania: wolny strzelec. Autorka i współautorka kilkunastu książek, w tym takich powieści jak „Sztuka latania”, „Wyspa z mgły i kamienia”, „Alicja w krainie konieczności”, „Rzeka zimna”, „W zakątku cmentarza czyli koniec wieczności”, czterotomowa „Lwowska odyseja” oraz cyklu książek o kobietach nieidealnych. Mieszka w Poznaniu.