Kilka rad i wskazówek dotyczących Grecji, a głównie Aten:
- Grecy jeżdżą szybko, brawurowo i bardzo niechętnie przestrzegają przepisów drogowych. Powszechnie powiada się, iż przepisy w Grecji ustanowiono po to, by w przypadku dojścia do kolizji można było stwierdzić, z czyjej winy do niej doszło. Czerwone światło nie zawsze oznacza czerwone, podobnie z zielonym. Wskazana jest wielka ostrożność. Typowym dla Greków jest używanie klaksonów bez powodu (np. w przypadku zbliżania się do skrzyżowania), ale również w przypadku zmiany świateł. Już na czerwonym potrafią gremialnie trąbić, czym nie należy się przejmować.
- Ateny to jeden wielki korek zbudowany na starej siatce ulic, co oznacza, że masa uliczek jest wąskich i jednokierunkowych. Najszybciej (tak naprawdę) można poruszać się piechotą albo metrem (marzeniem jest oczywiście jazda na motocyklu). Należy wykazać się anielską cierpliwością przy szukaniu miejsca do zaparkowania, szczególnie w centrum.
- Teoretycznie obowiązuje nakaz jazdy w zapiętych pasach oraz zakaz rozmów przez komórkę przez kierowców. Piszę: teoretycznie, bo oczywiście Grecy namiętnie ignorują te przepisy.
- Kiedyś, przez lata całe, postrzegałam Grecję jako kraj bezpieczny, łatwy do zwiedzania i do podróżowania po nim. Tak istotnie było choć niestety sytuacja w Grecji zmieniała się na niekorzyść: już za moich greckich czasów (szczególnie w Atenach i Salonikach) Grecy nauczyli się zamykać samochody, kiedy z nich wysiadają (również okna) oraz zamykać okna w domach czy hotelach, kiedy wychodzą. Dziś, co niestety z przykrością muszę napisać, w dużych miastach bezpiecznie aż tak bardzo nie jest. W Atenach, do których zaglądam 2-3 razy w roku gołym okiem nawet ja (a biegła w tym nigdy nie byłam) potrafię wypatrzeć kieszonkowców i sama byłam świadkiem kilku bardzo nieprzyjemnych incydentów. O ile kiedyś nie było dla mnie problemem nocne spacerowanie po mieście – dziś już tego nie praktykuję, bo czuję się źle, a kiedy nieraz muszę sama przejść jakiś odcinek, za radą zaprzyjaźnionych tambylców staram się iść środkiem ulicy bądź jeśli ruchliwa jej krawędzią a nie chodnikiem pod budynkami. Co jakiś czas znajomi niestety donoszą o napadach czy o kradzieżach (i to nie gdzieś tam ale w najbliższym kręgu) – cóż, to duże miasto, zbiorowisko wszelkiej maści ludzi, i to należy mieć na uwadze. Tego kiedyś w Atenach nie było i bardzo nad tą zmianą ubolewam!
- W Atenach miejscem gdzie trzeba zachować szczególną ostrożność na rzeczy osobiste jest oczywiście centrum oraz środki komunikacji. Są takie rejony gdzie ja niechętnie zaglądam w nocy (i to nawet w towarzystwie) a i w dzień czuję się nie do końca komfortowo i wolę mieć aparat wyłączony (szeroko ujęte okolice Omonii, Metaksourgieo, Statmos Larissis czy Eksarchii) albo wprost schowany do torby (to rejon tzw ateńskiego getta w rejonach ulicy Pireos i okolicznych). Wskazana również ostrożność na Place czy Monastiraki, gdzie wśród masy turystów zdarzają się złodzieje przychodzący tu w celach innych niż turystyczne. Kiedy do Aten przyjeżdżam z Warszawy – jakoś nie mam problemu z zachowaniem ostrożności (cóż, mieszkam w dużym mieście, w którym różne rzeczy się dzieją), mam natomiast z tym problem kiedy przypływam do Aten z tzw moich wysp – tam nadal tak sielsko i spokojnie, że w Atenach potrafię nie tracić tego poczucia bezpieczeństwa, co tu akurat nie jest wskazane.
- Taksówki w Atenach są nadal dość tanie i jest ich bardzo dużo. Postojów taksówek generalnie nie ma: najczęściej zatrzymuje się je na ulicy, co jeszcze do niedawna było dość trudne z uwagi na to, iż mnóstwo Greków poruszało się taksówkami - dziś albo kryzys spowodował mniejsze zainteresowanie taksówkami albo wzrosła liczba taksówek (choć i tak było ich dużo), ale aż takich jak kiedyś problemów z zatrzymaniem taksówki na ulicy nie ma. Więcej: widuję, że to taksówkarze szukają dziś klientów i potrafią się zatrzymać na na przykład wyciągnięcie ręki dla poprawienia włosów, szczególnie kiedy ma się ze sobą walizkę.
- Wszechobecne w Grecji są bezpańskie koty. Spokojne, miłe, sennie włóczą się szczególnie po miejscach, gdzie można dostać coś do zjedzenia. Ostrzegam tych o miękkim sercu przed dokarmianiem jednego ślicznego kotka. Za chwilę może być ich dziesięć, a nawet więcej! Większość jest małowybredna: zjadają np. frytki.
- W bardzo wielu klasztorach, monastyrach, kościołach (choć nie we wszystkich) obowiązuje dla kobiet specjalny strój, tzn. nie można wejść w krótkich spodenkach czy krótkiej spódnicy lub w bluzce bez rękawków. Tak jest np. w Meteorach czy na Eginie. Przed niektórymi tego typu miejscami można wypożyczyć (bezpłatnie lub za doprawdy symboliczną opłatą) długą spódnicę, jednak nie wszędzie jest to praktykowane. Mnie w Meteorach udało się wypożyczyć jakąś śmieszną spódnicę, ale już np. w Salonikach przy pięknej bazylice nie było to możliwe. Stąd znacznie bezpieczniej wozić ze sobą "coś" na wypadek spotkania na swojej drodze interesującego obiektu tego typu.
W Meteorach dla kobiet obowiązują spódnice zasłaniające kolana oraz bluzki z długim rękawem, a dla mężczyzn - długie spodnie. Kiedy ja tam byłam (2000) - można było stosowny strój wypożyczyć - Grecję uważałam zawsze za kraj w rozumieniu cen i wydatków - tani. Szokiem dla mnie była pierwsza podróż po wprowadzeniu EURO - to już nie jest tak tani kraj jak był (choć nadal, jak sądzę, jeden z tańszych z krajów Unii). Wszystkie ceny wzrosły, a niektóre dwu czy nawet trzykrotnie. Grecy walczą dzielnie o ich obniżenie pozwalając sobie od czasu do czasu na jakąś demonstację czy nawet strajk, ale jak do tej pory nie zauważyłam większych zmian w tej mierze. Część osób sądzi, iż do tej pory Grecja świadomie zaniżała ceny a po wprowadzeniu EURO Unia zrobiła z tym (tj. tąż nieuczciwością Greków) wreszcie porządek, większość jednak twierdzi, iż powstało to wskutek zaokrągleń, dalszych zaokrągleń i jeszcze zaokrągleń od zaokrągleń. Nie zajmuję stanowiska w tej kwestii, bo do końca nie znam przyczyn tego zjawiska, niemniej fakt jest faktem: jest znacznie drożej niż było i to wszędzie.
- Zupełnie przyzwoicie podróżuje się po całej Grecji (w tym również wyspach) autobusami przedsiębiorstwa KTEL. Są w miarę punktualne, w miarę czyste i dojeżdżają do wielu zakątków. Kierowcy dla obcokrajowców są przemili (potrafią na przykład - kiedy zobaczą, że się filmuje przez okno jakiś teren - włączyć radio z muzyką grecką, co ważne, bo lepiej mieć taki podkład w kamerze niż warkot silnika).