Relacja z festiwalu „Człowiek w zagrożeniu” (listopad 2019, Łódź)

Filmy z Grecją w tle w Łodzi – relacja

 

Wieczór z kinem greckim w Łodzi
Ekran w kinie [fot. betaki.pl]



Po raz kolejny wybrałam się do Łodzi, bo to właśnie tam zorganizowany został Festiwal Mediów CZŁOWIEK W ZAGROŻENIU, w ramach którego w dniach 22 – 23 listopada 2019 roku można było obejrzeć aż trzy filmy z Grecją w tle [wspominałam o tym tutaj, tu również opisy filmów], a że taka możliwość w Polsce się nie zdarza często – postanowiłam znowu Łódź odwiedzić.

Początkowo, jeśli myśleć o tym wydarzeniu, nie miałam zamiaru pisać czegokolwiek na stronę, ale trochę sprowokowana przez Czytelników mojej strony – pomyślałam: „A czemu nie? A czemu ślad po tych filmach miałby nie pozostać zwłaszcza, że z pamięci wrażenia z pewnością gdzieś po czasie ulecą?”.

Pojechałam zatem do Łodzi, by w określonych godzinach stawić się w tamtejszym Muzeum Kinematografii. Lubię te łódzkie, filmowe wydarzenia i chętnie w nich uczestniczę zwłaszcza, że spotykam w Łodzi sporo przemiłych Czytelników mojej strony i te spotkania sprawiają mi wiele radości.

O prezentowanych filmach wiedziałam tyle, ile zacytowałam w ramach zapowiedzi na mojej stronie. Po którym z filmów obiecywałam sobie najwięcej? Po ostatnim, który miał być zaprezentowany jako trzeci. To „Polka w Atenach” [„Polka in Athens”] z 2013 roku w reżyserii Kateriny Marthy Clark.

Wieczór z kinem greckim w Łodzi
Zdjęcie ze strony imdb. com


I tak jak się spodziewałam (nie wiem, na czym to wcześniej oparłam): rzeczywiście film ten wywarł na mnie największe wrażenie i oglądałam go z zapartym tchem.

To film, który w swej treści okazał się być nieco odmienny od tego, czego oczekiwałam, a co wywiodłam z wcześniejszych opisów. W filmie widać wyraźnie, że temat tytułowej Polki w Atenach czy w ogóle Polaków w Atenach został odsunięty nieco na bok, a motywem zasadniczym filmu stały się opowieści polskich Greków, którzy (oni bądź ich rodzice) przyjechali do Polski w czasie wojny domowej, która toczyła się w Grecji po zakończeniu II wojny światowej. Tych Greków, którzy wówczas opuścili Grecję według danych przekazanych w filmie było około 55 000, z czego około 14 000 trafiło do Polski. Tematyka polskich Greków z pokolenia, które już odchodzi i pokolenia kolejnego to temat trudny, taki, który rodzi czasem nawet niezdrowe emocje, temat taki, o którym nieczęsto się pisze, a jeszcze rzadziej zdarza się, aby powstał w tym temacie jakiś film, który moglibyśmy w Polsce obejrzeć.

Wieczór z kinem greckim w Łodzi
Rozmowa po projekcji filmu „Polka w Atenach” [fot. betaki.pl]


I tak naprawdę „Polka w Atenach” to piękny film o polskich Grekach właśnie, to film, który ogląda się chłonąc go w każdym słowie i obrazie, to film o rozdarciu, rozdwojeniach, o losach tych tysięcy Greków, którzy wówczas zmuszeni byli opuścić Grecję, którzy, kiedy stało się to po wielu, wielu latach możliwe wrócili do Grecji albo pozostali już w Polsce, o tym, czym dla nich stała się Polska, ale i o Polakach, którzy ich tu przyjęli, którzy im pomogli, o czym do końca swoich dni pamiętać będą. Nie jest to jednak tak, że temat Polaków w Atenach zupełnie nie pojawia się w tym filmie. Owszem, pojawia się i jest tym, co, przyznaję, wzbudziło we mnie uczucie zniesmaczenia czy niemal goryczy. Bo dopiero z późniejszej, po projekcji rozmowie prowadzonej przez Panią Aleksandrę Ciupę z reżyserką, Kateriną Marthą Clark, mogliśmy dowiedzieć się, czemu taki obraz Polaków w Atenach film ukazuje. Obraz bardzo niekorzystny, obraz – twierdzę, krzywdzący. Zasadniczo film skupił się, jeśli myśleć o Polakach w Atenach na tej części emigracji z końca lat 80-tych, która była emigracją ekonomiczną, i pokazuje głównie Polonię z okolic kościoła polskiego w Atenach, z okolic ulicy Michail Voda, podczas gdy moim zdaniem Polacy w Atenach to nie tylko przecież przedstawiciele tamtej ekonomicznej emigracji.

Wieczór z kinem greckim w Łodzi   Wieczór z kinem greckim w Łodzi
Rozmowa po projekcji filmu „Polka w Atenach”.
Od lewej: Pani Aleksandra Ciupa i reżyserka filmu, Pani Katerina Martha Clark [fot. betaki.pl]


Z rozmowy z reżyserką wiemy, czemu akurat głównie przedstawicieli tamtej emigracji film ukazuje i można to oczywiście zrozumieć w nawiązaniu do tematu polskich Greków (w aspekcie, jak mówi reżyserka, pewnego rodzaju przymusu co do wyjazdu z własnego kraju), ale film jest filmem krążącym po ekranach Europy bez udziału reżyserki przecież, a mieszkańcy innych krajów z pewnością nie pytają jej, jak miało to miejsce w Łodzi, o powody pokazania takiego właśnie obrazu Polaków w Atenach. A ten obraz jest w moim odczuciu, niestety, w większości bardzo przykry i nie do końca prawdziwy, bo Polacy w Atenach dziś (film powstał w 2013 roku, a nie w latach 80-tych przecież) to nie tylko emigracja ekonomiczna z lat 80-tych, to również ludzie, którzy wyjechali do Aten świadomie, po ukończeniu kierunkowych studiów (jak filologia klasyczna – to tylko przykład), to ludzie, których nikt nie przymuszał do tego wyjazdu, to ludzie zupełnie inni, znani i mnie osobiście, inni aniżeli ci, których mogliśmy oglądać w filmie. Zamysły reżyserki wynikają z rozmowy z nią, ale nie z samego filmu, a pokazanie Polaków w takim obrazie, w jakim pokazuje ich film pozostawiło we mnie na długie godziny uczucie właśnie zniesmaczenia mimo, że rozumiem zamysły i intencje reżyserki, ale te wynikają, co powtórzę, z rozmowy z nią, a nie filmu jako takiego. Filmu, podkreślam, który oglądałam z wielkim zainteresowaniem, filmu, który przyćmił moje wrażenia odebrane po projekcji dwóch wcześniejszych filmów. Tak, film „Polka w Atenach” odebrałam bardzo silnie, odebrałam z wielkim wzruszeniem, choć opierając się na opisach spodziewałam się filmu zupełnie innego: sama reżyserka przyznała, że to wysunięcie tematu polskich Greków jako tematu wiodącego pojawiło się już niejako w trakcie realizacji filmu.

I w ramach, tego co czułam po projekcji tego właśnie filmu, zupełnie uleciały mi, wydawało by się, nie takie słabe, wrażenia, jeśli myśleć o filmach pozostałych. Te jednak u mnie zbladły po obejrzeniu filmu „Polka w Atenach”.

Wieczór z kinem greckim w Łodzi
Rozmowa po projekcji filmu „Polka w Atenach” [fot. betaki.pl]


Pierwszym filmem, który oglądaliśmy w Muzeum Kinematografii był film dokumentalny pt. „Zamrożona ambrozja” [„Frozen ambrosia”] z 2017 roku w reżyserii Constantine Papanicolau. To film szalenie dobrze zrobiony, film, który powinna obejrzeć szeroka publiczność, a nie tylko ta, która przybyła na jednorazową projekcję w Łodzi, bo to film, który w przepiękny sposób pokazuje oblicze Grecji , które bardzo wielu zupełnie nie jest znane. Nawet jeśli nie mamy tej świadomości, to już z samych wypowiedzi filmowych wynika, że Grecję większość postrzega jako kraj pięknych plaż i urokliwych mórz, podczas gdy obraz Grecji to przede wszystkim góry, które zajmują blisko 80% powierzchni tego kraju. Jeśli góry to i śnieg, a jeśli śnieg to i sporty zimowe. Grecja to kraj, w którym turystyczny sezon zimowy, owszem, istnieje, ale w niewielkim obszarze tego kraju i tak naprawdę o niewielkiej intensywności. O rozwinięciu zimowego sezonu turystycznego w Grecji słyszy się od kilku, jak nie kilkunastu lat (głośno się o tym mówi także i na Krecie), ale realizacje pomysłów raczkują i kto wie, czy kiedyś możliwości zostaną wykorzystane. Więcej, powstaje pytanie, czy powinny być wykorzystane jeśli mamy świadomość, że może skończyć się to nadmierną ingerencją człowieka w to, co stworzyła natura, a tego nikt z wielbicieli czy przyjaciół tego kraju, także sami Grecy wypowiadający się w filmie – by przecież nie chciał. Bo zniszczyć to, co dała nam natura jest dziś bardzo prosto: od czasu do czasu otrzymujemy tego przykłady. Jak zatem znaleźć złotych środek? Czy jest to w ogóle możliwe? Film pokazuje ludzi pełnych pomysłów, ludzi z pasją i entuzjastów, ale ludzi, którzy w tym drzemiącym w górzystej Grecji potencjale widzą i zagrożenia. Wielkim atutem tego filmu są niezwykłe zdjęcia: te pokazują Grecję w sposób niemal zjawiskowy.

Wieczór z kinem greckim w Łodzi
Zdjęcie ze strony utworzonego na Facebook-u wydarzenia


I wreszcie film ostatni, prezentowany w Łodzi jako drugi, pt. „Kiedy pomidory spotkały Wagnera” [„Otan o Wagner sinantise tis ntomates” /”When tomatoes met Wagner”] z 2019 roku w reżyserii Marianny Economou. To film o dwóch braciach z podupadającej tesalskiej wioski, którzy usiłują jakoś odnaleźć się we współczesnym świecie, usiłują nadążyć za tym światem, który gna z niebywałą siłą wciąż do przodu, a usiłują to czynić poprzez modernizację pola z uprawą pomidorów i wprowadzenie zmian do procesu produkcyjnego (scena z ręcznym naklejaniem etykiet na słoiki w ilości 5 000 sztuk: cudowna!). To taki film, który przyjemnie się ogląda, film chwilami komediowy, ale tak naprawdę smutny, bo nie da się nie zauważyć niewykorzystanych szans. Oczywiście, podobnie jak dwa opisane już filmy, i ten dotyka zachowań, oczekiwań czy wprost świata greckiego w dobie kryzysu: kryzys widoczny jest we współczesnej kinematografii greckiej bardzo wyraźnie. Bo to przecież kryzys powoduje, że trzeba coś zmienić w zachowaniach, w produkcji, by na tę produkcję zwrócił uwagę świat, ale nie da się tego zrobić w ciągu krótkiego okresu czasu.

Wieczór z kinem greckim w Łodzi
Zdjęcie ze strony utworzonego na Facebook-u wydarzenia


To co mnie cieszyło w czasie tych dwóch festiwalowych dni w Łodzi to obecność na widowni w kinie w Muzeum Kinematografii całkiem sporego grona widzów, choć pracując czy będąc studentem można pragnąć dogodniejszego czasu projekcji aniżeli piątkowe południe. Te zupełnie prywatne wymiany myśli po projekcjach, jak również spotkanie z przesympatyczną reżyserką filmu „Polka w Atenach” pokazały ponadto szczere zainteresowanie widzów światem greckim, co ogromnie cieszy, bo moim zdaniem wciąż tak niewiele osób, niewiele porównując do deklaracji internetowych czy do ilości Polaków wyjeżdżających co roku na wakacje do Grecji, zagłębia się w problemy tego kraju. Dobrze, że pojawia się coraz więcej osób chcących Grecję szerzej poznawać i widzieć ją w nie tylko tym wakacyjnym czy ściśle turystycznym, biało-niebieskim obrazie.

Wieczór z kinem greckim w Łodzi   Wieczór z kinem greckim w Łodzi
W oczekiwaniu na projekcję filmu „Polka w Atenach” [fot. betaki.pl]




Tekst: Beata Kuczborska / betaki.pl