O greckiej muzyce
Grecy to naród szalenie muzykalny stąd zewsząd dochodzą dźwięki najprzeróżniejszej muzyki. Jako narodowi bardzo rozrywkowemu i skoremu do wszelkich zabaw naprawdę niewiele trzeba, aby choćby w tawernie zacząć tańczyć czy śpiewać. Kocham grecką muzykę, no, może z wyłączeniem tej mocno współczesnej, techno czy dyskotekowej. Jest wielu greckich artystów, których uwielbiam słuchać, choć na koncertach tamże bywam dość rzadko, bo w tym zakresie mam pecha: albo nic nie ma albo właśnie wczoraj… albo będzie ale ja już wyjadę… albo biletów brak…
Udało mi się być na koncertach dwóch „moich” artystek greckich: to Tania Tsanaklidou i Alkistis Protopsalti. To, że udało mi się wejść do klubów, w których występowały uważam za wielkie szczęście! Koncerty te i moje wrażenia opisałam w skrócie w podróży „2009: Ateny” – to było coś, czego zapomnieć się nie da: obie artystki tak różne, a oba koncerty doskonałe i pełne wielkich emocji. Z przykrych wspomnień i takich nie do zapomnienia muszę odnotować moje wakacje na Krecie w 2001 roku, kiedy to wybrałam się na inną wyspę na dwa dni, a po powrocie na Kretę usłyszałam pytanie: „Byłaś wczoraj w Heraklionie na koncercie Haris Alexiou? Był taki piękny!” Wolałabym tego pytania nigdy nie usłyszeć! Od tamtej pory czytam wszystkie plakaty poprzypinane do drzew, poprzyklejane do murów – czytam wszystko co tylko zauważę i wypytuję miejscowych od razu po przyjeździe o planowane ciekawe wydarzenia.
Koncert Tani Tsanaklidou w ateńskim klubie Metro (31 marca 2009)
Koncert Alkistis Protopsalti w ateńskim klubie Gazarte (29 marca 2009)
Rok 2010 był dla mnie udany jeśli myśleć o greckiej muzyce. W styczniu obejrzałam koncert bardzo lubianej przeze mnie Eleni Peta dany wspólnie ze znaną grecką aktorką Pemi Zouni, oraz w innym klubie koncert wielkiego artysty, Kostasa Chadzisa, na którym zalazłam się zupełnie przypadkowo: z powodu choroby Dimitra Galani odwołała swój koncert i skoro miałam wolny wieczór, a bilet na wielkiego i rzadko już występującego Kostasa Chadzisa udało się wybłagać…. O tych dwóch koncertach napisałam pod koniec opisu mojej podróży Ateny Nafplio 2009/2010.
Koncert Eleni Peta w ateńskim klubie Gialino (styczeń 2010)
Koncert Kostasa Chadzisa w ateńskim klubie Favela (styczeń 2010 rok)
Rok 2010 to nareszcie realizacja mego wielkiego marzenia: koncert ubóstwianej przeze mnie i przez Greków wielkiej Haris Alexiou! Tyle razy byłam w Atenach ale Haris dawała koncert albo zanim przyjechałam albo jak już wyjechałam… Tym razem postanowiłam: jadę na marcowy koncert! Bilet do teatru Pallas (tu nie wolno robić zdjęć, ale skoro Grecy robili to i ja jedno szybkie zrobiłam) kupiony został znacznie wcześniej i nic nie mogło mi przeszkodzić w realizacji mojego marzenia! O tym koncercie słowo napisałam w ramach opisu podróży Ateny 2010.
Zupełnie przypadkowo natomiast znalazłam się na koncercie Haris Alexiou we wrześniu 2010: kiedy pływałam po Cykladach znajomi Ateńczycy zadzwonili z informacją, że koncert i czy bym chciała… Achhh, tu szczęście wyjątkowo mi sprzyjało: bo był to mój ostatni wieczór w Atenach, stąd prosto z tego pięknego koncertu w teatrze Petra pojechałam z nocy na lotnisko… Ten wrześniowy koncert Haris Alexiou dawała wspólnie z obiecującą Marthą Frinzilla, którą widziałam już rok wcześniej z Tanią Tsanaklidou. O tym koncercie napisałam kilka słów pod koniec opisu podróży na Cyklady 2010.
Koncert Haris Alexiou w ateńskim teatrze Pallas (marzec 2010)
Koncert Haris Alexiou w ateńskim teatrze Petra (wrzesień 2010)
W podobnie przypadkowy sposób i w ostatni wieczór letnich wakacji 2013 roku znalazłam się na koncercie Haris Alexiou w ateńskim teatrze Vrahon i choć koncert był wielce udany – odniosłam wrażenie, że coś niedobrego zaczyna się dziać z głosem Artystki: byłoby to i dla fanów wielkiej Haruli i dla Niej samej, gdyby musiała zaprzestać dawania koncertów, które gromadzą wielkie ilości słuchaczy.
Koncert Haris Alexiou w ateńskim teatrze Vrahon (wrzesień 2013)
I wreszcie przeuroczy koncert Tani Tsanaklidou w marcu 2010 – również wcześniej zaplanowany, również z wcześniej kupionym biletem (żeby nie było żadnych nieprzyjemnych niespodzianek). Piękny koncert, taki ciepły bo i Tania jest niezmiernie ciepłą osobą i wciąż tak bardzo blisko swojej wiernej publiczności. O tym koncercie wspomniałam również w ramach opisu podróży Ateny 2010.
Koncert Tani Tsanaklidou w ateńskim klubie Gialino (marzec 2010)
Z takich starannie zaplanowanych i z wcześniej kupionymi biletami koncertów muszę tu wspomnieć o dwóch dla mnie ważnych. Obu wysłuchałam, oba obejrzałam w Odeonie Heroda Attycusa pod Akropolem. To miejsce (Irodio) ma w sobie tyle magii, że trudno wyrazić to słowami. Sama świadomość, że tuż nad głową Partenon, u stóp rozświetlone Ateny (jeśli siedzieć wyżej), na wyciągniecie dłoni oświetlony pomnik Filoppaposa i te stare mury teatru… To coś, czego należy po prostu doświadczać.
Tak było we wrześniu 2011 roku, kiedy na scenie stanął Stamatis Spanoudakis, genialny grecki kompozytor, którego mogę słuchać nieskończenie wiele razy. Słuchając tego koncertu myślałam o innym koncercie Spanoudakisa w tym samym miejscu, w 2006 roku, kiedy to nie udało mi się kupić biletu i siedziałam na kamieniu przed wejściem – słyszałam muzykę, oklaski, widziałam zmiany koloru świateł, ale nie widziałam Mistrza, muzyków, może i chóru jeśli wówczas był – nie pamiętam. Teraz widziałam wszystko, słyszałam wszystko: wsłuchiwałam się w każdy dźwięk, wpatrywałam w każdy ruch Mistrza, który – trzeba przyznać – ma fantastyczny kontakt z publicznością, a publiczność ateńska oczywiście perfekcyjna w każdym calu.
Koncert Stamatisa Spanoudakisa w Odeonie Heroda Attycusa (wrzesień 2011)
Zupełnie inny charakter miał przedstawienio-koncert poświęcony wielkiej i niezapomnianej Melinie Merkouri, który obejrzałam we wrześniu 2013 roku również w Odeonie Heroda Attycusa : to był kolejny wyjątkowy wieczór w moim życiu. Ten koncert podzielono na dwie części: pierwsza to przedstawienie, w którym artystka grająca Melinę opowiadała o jej (czyli swoim niejako) szeroko nazwę życiu. Zazdrościłam tym, którzy znają grecki – to musiało być piękne skoro dla mnie, rozumiejącej fragmentami tylko, takie piękne było. Do tego fragmenty filmów z Meliną pokazywane na murach teatru, trochę muzyki, ba, nawet fragmenty chasapiko (uczyła tańczy tych, którym opowieści snuła – świetne!). A druga część to już koncert, w którym piosenki wykonywane kiedyś przez Melinę Merkouri zaśpiewały teraz w sposób fantastyczny Elli Paspala (Έλλη Πασπαλά) i nieznana mi dotąd Iro Saia (Ηρώ Σαΐα). Dyrygował Stawros Ksarchakos (Σταύρος Ξαρχάκος), kompozytor, jak mi znajomy powiedział: również autor muzyki do piosenek śpiewanych przez Melinę Merkouri. I do tego wszystkiego Grecy, wypełniajacy po brzegi antyczny Irodio, tak żywo reagujący, śpiewający piosenki (pan za mną wszystkie i w całości). Do tego niewiarygodny bis w postaci Τα παιδιά του Πειραιά (Dzieci Pireusu) i wielkie brawa – piękne widowisko! Dla tak wielkiego miłośnika i samej Meliny Merkouri i wszystkiego, co z Jej osobą się wiążę – było to niezwykłe wydarzenie.
Koncert poświęcony Melinie Merkouri w Odeonie Heroda Attycusa (wrzesień 2013)
I kolejna wielka niespodzianka: spacerując po Atenach pod koniec 2015 roku zauważam plakat informujący o kilku koncertach Filipposa Pliatsikasa – z podanych terminów pozostał mi już tylko jeden, ten na 2 stycznia 2016 roku. Kluby ateńskie są małe, kameralne i boję się o dostępność biletów, bo choć kryzys w Grecji to na kulturę, na muzykę Grecy nadal wydają sporo pieniędzy. Udaje mi się zarezerwować jeden, ostatni już zresztą stolik – jestem bardzo szczęśliwa!
Koncert Filipposa Pliatsikasa (styczeń 2016):
Koncert Filipposa Pliatsikasa to wspaniałe dla mnie wydarzenie, to coś nie do zapomnienia. W tak kameralnych klubach czuć tę bliskość artysty: widać jak bardzo związany jest ze swoją publicznością, że dla niej gra i dla jej zadowolenia zrobi wszystko najlepiej, jak tylko potrafi. Nieprawdopodobna siła braw i wspólne śpiewanie z Pliatsikasem pokazują, jak bardzo publiczność go ceni, jak dobrze go zna i jak bardzo – mimo, że część znanych mi Greków woli go z czasów grupy Pix Lax – nadal jest popularny. Dystansu zaś pomiędzy Pliatsikasem a publicznością nie dało się wyczuć: on grał dla nas, on był z nami i wśród nas! Do mnie szczęście uśmiecha się po raz kolejny już po zakończeniu koncertu, kiedy to wychodzę z klubu jako jedna z ostatnich a towarzyszy mi w tym nikt inny jak właśnie Filippos Pliatsikas: mówię Mu, jak marzyłam, aby móc tu się znaleźć, jak piękny koncert właśnie dał, wreszcie, już po wyjściu z klubu pytam o możliwość zrobienia wspólnego zdjęcia: nie ma żadnego problemu, a radość moja sięga zenitu!
Kiedy powoli wracam już prawie nad ranem z koncertu Pliatsikasa do domu myślę o dwóch bardzo ważnych dla mnie postaciach ze świata muzyki: o Melinie Merkouri oraz Dimitrisie Mitropanosie.
Ostatnia grecka bogini, jak mówią Grecy, piosenkarka, aktorka i polityk, Melina Merkouri, odeszła w marcu 1994 roku, co było dla Greków autentyczną tragedią. Pamiętam tamte czasy, pamiętam również z różnych opowiadań co działo się w Grecji, kiedy samolot z ciałem Zmarłej przekroczył granicę Grecji i dalej, co działo się w Atenach kiedy nadszedł dzień pogrzebu… Nigdy nie udało mi się zobaczyć Meliny Merkouri, nigdy nie byłam na jakimkolwiek jej koncercie, ale znam osoby, które tego, jak mówię zaszczytu, dostąpiły: niektóre nawet kilkakrotnie i to w różnych okolicznościach. Lubię jak mi o tym opowiadają, lubię jak mówią jaka była, jaką Ją zapamiętali. To, co mogę zrobić ja, to pielęgnowanie pamięci o tej wielkiej postaci: w rocznicę urodzin i odejścia zawsze w różnych grupach tematycznych wspominam Melinę Merkouri, staram się uczestniczyć we wszystkich wydarzeniach, które mają związek z Nią związek, o, jak niedawny koncert i przedstawienie teatralne we Wrocławiu (styczeń 2016) połączone z wystawą fotograficzną, z okazji których prof. Ilias Wrazas popełnił krótki artykuł wspomnieniowy do lokalnej gazety.
Wystawa fotograficzna poświęcona Melinie Merkouri (styczeń 2016)
Ja w 2014 roku, roku, w którym minęło 20 lat od odejścia Meliny Merkouri , wybrałam się wiosna do Aten na wystawę fotograficzną w Muzeum Benaki urządzoną właśnie z uwagi na tę rocznicę. Szeroko i o wystawie i o moich wrażeniach napisałam w opisie podróży: 2014 Ateny (wiosna) zamieszczając w galerii wiele zdjęć. W tym samym roku, w marcu, urządziłam w swoim domu „Wieczór z Meliną Merkouri” zapraszając spore grono przyjaciół.
Mieszkanie ozdobiłam kserokopiami wielu fotografii Meliny Merkouri, obejrzeliśmy wspólnie film, w którym zagrała główną rolę („Nigdy w niedzielę”), słuchaliśmy z płyt tylko Jej piosenek, a nawet wzięliśmy udział w konkursie sprawdzającym naszą wiedzę w temacie tej wielkiej postaci. Melina Merkouri patrzyła na nas z każdej strony – Ona z pewnością z takiego uczczenia pamięci o Jej osobie jest z nas dumna!
„Wieczór z Meliną Merkouri”
Ilekroć jestem w Atenach zaglądam na Pierwszy Cmentarz, by choć na chwile przystanąć przy grobowcu, w którym Melina Merkouri spoczęła, oraz zasiadam w niewielkiej kafeterii na Place, która nazywa się Melina Cafe – tu ze ścian z wielu przepięknych fotografii spogląda ostatnia grecka bogini, a i lubię zatrzymać się przy pomniku, który znajduje się na Zappieo, czy dłużej postać na stacji metra Acropoli, gdzie ze ściany spogląda wielka Melina Mercouri.
Moje ateńskie miejsca związane z Meliną Merkouri:
Drugą bardzo ważną dla mnie postacią ze świata greckiej kultury, o której myślę wracając z koncertu Filipposa Pliatsikasa jest niezapomniany Dimitris Mitropanos. Od zawsze czułam się bardzo blisko związana z tym Artystą, ale nigdy nie udało mi się być na jego koncercie: gdy ja byłam w Atenach – Mitropanos koncertował w Salonikach, gdy ja w Salonikach – On w Atenach albo na wyspach… Raz byłam blisko: koncert w jednym z ateńskich klubów w czasie, kiedy i ja byłam w Atenach, ale znajdę lepszy koncert: tu Dimitris będzie promował kogoś_tam, lepiej poczekam na samego Dimitrisa… Nie kupiłam biletu, szukałam dalej, aż w pewien kwietniowy dzień 2012 roku nadeszła z Aten hiobowa wieść: Dimitris Mitropanos nie żyje.
Do dziś, choć zbliża się czwarta rocznica odejścia tego wielkiego Artysty, nie potrafię bez emocji o tym myśleć, do dziś nie potrafię sobie wybaczyć tego, że nie poszłam wówczas na tamten koncert, od tamtego dnia wiem, że nie wolno niczego odkładać, bo po prostu może być potem za późno…. Na naszym wyspiarskim forum poświęconym Grecji i wyspom greckim powstał swego czasu osobny wątek poświęcony właśnie Dimitrisowi Mitropanosowi – wszyscy tak bardzo byliśmy poruszeni Jego odejściem.
A mnie pozostało wiele płyt, kilka dvd z koncertami, jakieś książki….
I, za każdym razem, kiedy jestem w Atenach – odwiedziny Artysty na Pierwszym Cmentarzu, gdzie zawsze składam białą różę, podobnie jak na grobie Meliny Merkouri.
Dimitris Mitropanos – grób na pierwszym cmentarzu w Atenach
Grecka muzyka… Bardzo trudno byłoby mi wymienić wszystkich tych greckich artystów, których słuchać chcę, których słuchać uwielbiam, bo w ich muzyce, w ich tekstach, których nie rozumiem do końca, ale czuję – znajduję coś ważnego dla siebie. Wdzięczna jestem losowi zresztą i za to, że w książeczkach dołączanych do płyt najczęściej zamieszcza się teksty po grecku, ale i po angielsku, i choć język grecki ma specyficzną wymowę, w zasadzie nie da się doskonale oddać sensu tekstu to jednak tekst angielski pozwala go rozumieć choć w zarysach.
Czołówka moja jeśli chodzi o grecki świat muzyczny od wielu lat pozostaje niezmienna: na pierwszym miejscu Haris Alexiou, która na tej pozycji od kilkunastu lat. Artystka to o wielkości, którą trudno określić, była kilkanaście lat temu we Wrocławiu jako gość Przeglądu Piosenki Aktorskiej – niestety, dowiedziałam się o tym już po fakcie. Dalej Dimitris Mitropanos i już cała plejada (kolejność przypadkowa): Alkistis Protopsalti, Melina Merkouri, Tania Tsanaklidou, Stelios Kazantzidis, Eleftheria Arvanitaki, Dimitra Galani, Eleni Tsaligopoulou, Kostas Hatzis, Alkinoos Ioannidis, Filippos Pliatsikas, Gianis Parios, Maria Farandouri, Nikos Xilouris, Eleni Peta …
Z kompozytorów: niezmiennie od lat jako nr 1 Manos Chadzitakis, dalej Stamatis Spanoudakis i Manos Loizos, potem Mikis Theodorakis, Eleni Karaindrou, na której fantatycznym koncercie udało mi się być w 2008 roku we Wrocławiu w ramach festiwalu „Era Nowe Horyzonty”.…
Koncert Eleni Karaindrou (z towarzyszącymi jej: Vangelisem Cheristopoulosem – obój i Natalią Michailidou – fortepian), w Operze wrocławskiej (26 lipca 2008 roku)
Z okazji Święta Narodowego Grecji (25 marca) w piątek, 28 marca 2014, miał miejsce w Warszawie [Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina (UMFC)] wspaniały koncert greckiej artystki Margarity Zorbala, na którym udało mi się być, a rok później, w marcu 2015 roku w Galerii Porczyńskich wystąpił Thanos Mikroutsikos w towarzystwie Rity Antonopoulou i Thymiosa Papadopoulosa…
Koncert Margarity Zorbala na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina (UMFC) (marzec 2014)
Koncert Thanosa Mikroutsikosa w towarzystwie Rity Antonopoulou i Thymiosa Papadopoulosa w Galerii Porczyńskich (marzec 2015):
Nie sposób wymienić tych wszystkich artystów, którzy z jakiś względów zasłużyli sobie na miejsce na mojej półce, bo jest ich zwyczajnie zbyt wielu: niektórych wielbię pod niebiosa, niektórych lubię za barwę głosu jak Pavlos Sidiropoulos, Melina Kana, Dionisis Savvopoulos, o niektórych jak Vasilis Papakonstantinou muszę tu wspomnieć (bardzo go zresztą cenię), bo wielce zasłużona to postać dla greckiej muzyki i uwielbiana przez rzesze, choć przeze mnie nieco mniej…
Kiedyś nałogiem moim było wstępowanie do jednego z największych ateńskich sklepów muzycznych – był to kilkupiętrowy Metropolis niedaleko Placu Omonia. Wdzięczna byłam losowi i za to, że częstawo bywały tam promocje i płyty z grecką muzyką, które z zasady tanie nie są, można było kupić po całkiem rozsądnej cenie, czasem z dodatkową płytą w postaci dvd z koncertu (ostatnio sporo takich wydawnictw). Jako wielki fan muzyki greckiej bardzo lubię dotknąć, przejrzeć i kupić, o ile finanse na to pozwalają, piękne wydawnictwa stworzone z uwagi na jubileusze artystów: a to 40-lecie pracy artystycznej Dimitrisa Mitropanosa [zestaw czterech płyt plus dvd plus piękna książka z wieloma fotografiami], podobnie jeśli chodzi o Alkistis Protopsalti z uwagi na 30-lecie pracy.
Dziś, kiedy jestem w Grecji, bacznie przyglądam się niedzielnej prasie: do niej często dodawane są najprzeróżniejsze płyty i naprawdę za niewielkie pieniądze można znaleźć czasami perełki.
Prośba ode mnie: przed nabyciem płyty posłuchajcie kilku utworów, bo to czym ja się zachwycam nie zawsze musi Wam się podobać – wszak nie od dziś wiadomo, że de gustibus…
W galerii zamieściłam okładki kilkunastu pięknych dla mnie płyt – różnorodna to muzyka, naprawdę bardzo różna, ale z wielu względów dla mnie cenna – zwyczajnie: część mojej ulubionej greckiej kolekcji.