Mapa Grecji – tu byłam
Kiedy się patrzy na mapę Grecji z tak jak umiałam najlepiej zaznaczonymi terenami, po których wędrowałam, można odnieść wrażenie, że przewędrowałam tę Grecję z północy na południe i ze wschodu na zachód…
I to rzeczywiście prawie tak było, choć nie wszędzie przecież zajrzałam, nie wszędzie dotarłam: to nie jest tak, że mam w sobie duszę odkrywcy, wcale nie. Od kilku lat już wiem, że to moje przemieszczanie się po Grecji było niczym innym jak szukaniem tam moich miejsc. Szukałam, znajdowałam, nie znajdowałam, choć wówczas jeszcze nie wiedziałam, że szukam – dopiero później to zrozumiałam.
Mani na Peloponezie – wioska Vathia oraz północny Epir i wioska Tsepelowo w Zagori
Już te swoje miejsca w Grecji znalazłam i od kilku lat do nich wracam, bo tylko do nich wracać chcę. Tych miejsc nie jest wcale tak mało, każdemu z nas czasu zostaje co roku coraz mniej (choć o tym nie myślimy, ale to tak jest) i kiedy nadchodzi czas wyjazdu, szczególnie tego podstawowego, letnio-jesiennego mocno się zastanawiam, dokąd tym razem. Nie da się w czasie jednego wyjazdu, a choćby i trzytygodniowego, odwiedzić wszystkich moich miejsc: nie lubię się spieszyć, nie lubię wciąż siedzieć w aucie i ze spakowaną walizką przemieszczać się, by dalej, by więcej… Odkąd znalazłam moje miejsca – lubię smakować Grecję, lubię wtopić się w lokalną społeczność, poznawać jej codzienne życie, spędzać czas z poznanymi już tambylcami, a do tego potrzebnych jest co najmniej kilka dni w danym miejscu. I stąd konieczność ciągłego dokonywania wyborów, co jest trudne, ale … żebyśmy tylko takie trudności napotykali
Wyspa Folegandros – uliczka w Kastro oraz wyspa Naxos i kościółek bizantyjski ukryty w gaju oliwnym
Tych miejsc, które nazywam moimi – jest kilka: w Grecji lądowej poza Atenami, do których zawsze chętnie wracam, to Epir (z naciskiem naZagori) i Peloponez (z naciskiem na Mani) oraz wyspy: Amorgos, Donoussa, Schinoussa, Anafi, Folegandros, Sikinos, Patmos, Tilos, Nissiros, Fourni i Kithira. Moim miejscem jest również Ano Syros na wyspie Syros, choć cała wyspa moją nie jest. W te miejsca wracam, w te miejsca chcę wracać, bo czuję, że tego potrzebuję. Nie jest to jednocześnie tak, że nie wybieram się w inne miejsca: wybieram się przecież i staram się nie myśleć, że to kosztem moich miejsc – takie myślenie powodowałoby przykrości. Kiedy już postanowię, że płynę gdzieś indziej – cieszę się tym wyjazdem i nie żałuję, że nie na którąś z moich wysp. Bo przecież Grecja wszędzie tak naprawdę potrafi być zachwycająca, bo to kraj tak różnorodny i tak interesujący, że w każdym jej zakątku znajdziemy coś dla nas. A że nie w każdym zakątku doznamy ścisku w duszy? To już są doznania bardzo indywidualne i tak naprawdę niewytłumaczalne. Wiele osób od lat pyta mnie czemu nie chcę popłynąć na Sporady: ten archipelag jest dla mnie istotnie kompletnie dziewiczy. A ja tam nie płynę nie dlatego, że (przykładowo) wyspa Skopelos mi się nie podoba, ale dlatego, że kiedy myślę o niej nie czuję tego ucisku w duszy, tego czegoś co każe mi tam popłynąć, a kiedy myślę „Folegandros”, mimo, że byłam tam już kilkakrotnie – czuję, że uśmiecha się moje serce.
Powody, dla których spędzamy wakacje tu czy tam dla każdego będą inne, miejsca przez każdego będą inaczej postrzegane i dlatego wielkim komfortem jest móc decydować, móc wybierać, a nie mieć tych miejsc narzucanych, co przecież z różnych powodów (a choćby i ekonomicznych) się zdarza. I tak naprawdę nie mają sensu dyskusje nad wyższością tego miejsca nad innym, nie ma sensu przekonywanie, że tylko tu, a nigdy tam – to nasze indywidualne wybory i niech takimi pozostaną.