Rethymno: Rethymno sprzed stu lat w Muzeum Folkloru

cykl: ciekawostki i interesujące miejsca w telegraficznym skrócie.

 

 

W samym sercu Starego Miasta Rethymno, przy ulicy Vernardou, mieści się Muzeum Historyczne i Folkloru. Zawsze warto tu przystanąć, a choćby i dla budynku, w którym je urządzono: wenecki, XVII-wieczny. Muzeum to mieści kilka sal i jest interesujące, ale dla mnie najważniejsza jest jedna sala. Znajduje się na parterze.   

Muzeum to odwiedzam dla tej właśnie sali dość często: kilka razy w sezonie. Sala to niezwykła: można się w niej zanurzyć w Rethymno czasów młodości  kreteńskiego pisarza, Pantelisa Prevelakisa (gr.: Παντελής Πρεβελάκης), a lata te miały miejsce ponad 100 lat temu.

 

 

Bo ta sala to jedna z uliczek Rethymno, zapamiętana przez pisarza z lat jego młodości, namalowana słowem w „Kronice pewnego miasta”, którą znam niemal na pamięć, bo rzadko zdarza się tak niezwykła książka, do której chcę wracać i wracam po raz nie wiem który. Jak do tego muzeum i tej jednej sali.

Więc ta uliczka, po której dane nam spacerować… I te warsztaciki po obu jej stronach, malutkie, zwykłe, proste, ale jakże urokliwe! Przylepiam nos do szyby: to zakład fryzjerski z wszystkim tym, czego fryzjer do swojej pracy potrzebuje… Nożyczki, brzytwy, pędzle… Tylko usiąść w fotelu!  A to? Chyba księgarnia, tak: ze sklepikiem papierniczym połączona…

 

 

Przechodzę dalej i zaglądam przez szybę do środka kolejnego warsztaciku: warsztat lutnika! Wzrok mój spoczywa na niedokończonej jeszcze, niegotowej lirze: zupełnie jak czasem u mojego lutnika Nikosa przecież! A to apteka… ampułki, strzykawki, stare buteleczki z różnymi lekarstwami, waga aptekarska… 

 

 

Dalej kuźnia jakaś, zakład krawiecki, warsztat szewski… Jak to wszystko pięknie urządzone, jak porządnie poustawiane! I te szyldy, po których widać upływ czasu… Trudno oderwać mi wzrok od tych warsztacików, choć znam tu już chyba każdy detal.

 

 

Tak, w tej sali można cofnąć się o jakieś, powiedzmy, sto lat. Można znaleźć się na ulicy Cara w Rethymno, na ulicy, której już nie ma. Nie ma, a jednak można nią spacerować…

Czy to nie cudowne?

 

Niezwykłe miejsce, w którym spędzam dużo czasu: nawet nie tyle przyglądając się detalom, ile siedząc przy stoliku w kafenijo i czekając na eliniko: tanie, tylko jedna drachma…

Nie doczekam się, bo świat z kart „Kroniki pewnego miasta” już nie istnieje, choć siedząc w tym kafenijo  czy spacerując tą niezwykłą uliczką tak trudno w to uwierzyć.

Magiczne miejsce, jedno z moich ulubionych w Rethymno (wstęp płatny; muzeum zimą nieczynne). 

 

Tekst i wszystkie zdjęcia:  Beata Kuczborska / betaki.pl