Opublikowane w 10 maja 200715 lutego 20232007: Peloponez cz.1 – galeria 2007: Peloponez – część 1 Jadę w kierunku Trypoli – ta wielka skała wyrasta przede mną prawie nagle: to Akrokorynt i wracają wspomnienia sprzed dziewięciu lat, ale to dziś odkrywam, że z tej strony skała ta wygląda niczym Monemvasia. Słońce świeci, wokół mnóstwo zieleni, pięknie kwitnące kwiaty w tym intensywna czerwień maków. … a ja dostrzegam jakieś kamienie i myślę, że warto je sfotografować – to marmury na terenie stanowiska archeologicznego, o którym nic więcej nie udaje mi się dowiedzieć. Nemea – chodzę po dużym terenie porośniętym drzewkami oliwkowymi, ale i innymi, obsypanymi fioletowo-różowymi kwiatami, przyglądam się porozrzucanym wszędzie niezliczonym fragmentom kolumn i z pewnością innych budowli Nemea – dochodzę wreszcie do Świątyni Zeusa – tu wciąż trwają prace, a dziś już można podziwiać siedem stojących potężnych kolumn Mykeny – staję prawie na baczność przed Bramą Lwic (Lwów), gdzie trudno (mimo, że to nei sezon turystyczny) zrobić zdjęcie, bo wciąż ktoś przechodzi, zatrzymuje się, podziwia. Mykeny – wspinam się na górę: fantastyczny stąd widok! Mykeny – dochodzę do cysterny i postanawiam schodkami zejść gdzieś tam.. nie wiem dokąd te schodki prowadzą Mykeny – idę do dużego muzeum, gdzie sporo interesujących eksponatów, w tym kopia maski Agamemnona Mykeny – i jeszcze Skarbiec Atreusza albo – jak kto woli – Grób Agamemnona. Fantastyczna, potężna budowla o dwóch salach [z których mniejsza nie jest udostępniona], o niezwykłej dla mnie akustyce I już Tiryns – mury cyklopowe robią na mnie olbrzymie wrażenie. Tiryns – wchodzę na teren wykopalisk – nie będę ukrywać, że to miejsce zachwyca mnie bardziej aniżeli Mykeny, choć to pewnie bardzo osobiste odczucie. Tiryns – jeszcze na dole zaczynam niesamowicie kichać – coś tu musi kwitnąć… Już wiem! Dostrzegam wielki ogród a w nim dziesiątki niewysokich, ślicznie kwitnących drzewek pomarańczowych – czy ja kiedyś coś takiego widziałam? Tiryns – staram się tu zajrzeć w każdy kąt, bo miejsce doprawdy tego warte. I już jadę 44-kilometrową drogą w stronę Trypoli. Droga to niedługa, ale jadę powoli, bo mnóstwo tu zakrętów… …trochę wzniesień, a widoki na góry, doliny, potem i morze – wspaniałe To droga bez wiosek, bez żadnych zabudowań, dopiero pod koniec, już w pobliżu zatrzymuję się w wioskach Agiorgitika i Steno, bo dostrzegam kilka interesujących mnie starych, niewielkich chatek Trypoli oglądam nocą, ale nie robi na mnie jakiegoś nadzwyczajnego wrażenia, choć przy kilku domkach się zatrzymałam (najdłużej – przy budynku chyba starej filharmonii – dla mnie wspaniały choć nieco zrujnowany) W Palea Episkopi patrzę na odrestaurowany kościół na murach czy fundamentach antycznego teatru Pobliska wioska Stadio – ależ piękne tu zakątki! Przede mną Alea – marzyłam o tym miejscu: to jedna z piękniejszych wiosek jakie widziałam dotąd w Helladzie – tyle ślicznych małych chatek w jednym miejscu Chodzę po terenie Świątyni Ateny Alea – mnóstwo porozrzucanych w nieładzie głazów, skał, skałek i najróżniejszych kamieni Już Kapsia – to tu znajduje się jaskinia, którą jeszcze w Polsce wypatrzyłam na mapie Kapsia – robotnicy pozwalają mi wejść na teren – fantastycznie tutaj! Odwiedzam niedaleką Mantinię – dostrzegam przedziwny kościół, najdziwniejszy jaki dotąd widziałam w Helladzie. To Agia Foitini – mieszanka dwóch czy nawet trzech kultur, szczyt kiczu z lat chyba 70-tych. To kościół, który w ogóle nie robi na mnie wrażenia świątyni Wchodzę na teren antycznej Mantinii – to teren dla ludzi z wielką wyobraźnią, bo tu nawet nie ruiny – tu garstka kamieni Gdzieś w tych rejonach zaczyna się moja przygoda z Arkadią – to tutaj jadąc przepiękną wąską drogą, pełną zakrętów i wzniesień, podziwiam wysokogórskie krajobrazy, to tutaj spotykam stada owiec choć do najbliższych zabudowań daleko, a ja zupełnie nie wiem skąd te owce tutaj tak nagle To gdzieś tutaj jak w wiosce Pirgaki za Vittiną zaczyna nagle padać deszcz a ja jak głupek z aparatem biegnę do pewnej chatki, która dla mnie taka śliczna choć taka już zniszczona Znalazłam tu, w wiosce Limbovisi, dom Kolokotronisa – jednego z greckich bohaterów narodowych Taką drogą zmierzam z wioski, w której dom Kolokotronisa – do Stemnitsy, bardzo popularnej wśród Greków górskiej wioski Stemnica – to tu śliczne chatki z szarego kamienia, pokryte czerwonymi dachówkami Stemnica – wokół mocna zieleń: prześliczne zestawienie barw Stemnica – to XVII-wieczna bazylika Trion Ieraron Stemnica – piękna za dnia ale w nocy również: śliczna kamieniczka przy Plateia – ta wystająca część….. Bajkowa! Stemnitsa: kiria Maria pracująca nawet o tak późnej porze (zaxaroplasteio i jej ciasto fylo) Wśród takich krajobrazów przejechałam ze Stemnicy do miejscowości Dimitsana Dimitsana – ładnie tu… Dimitsana – … i sympatyczni ludzie, w tym ta kobieta pokazująca mi dom swojej zmarłej już siostry Dimitsana – to tutaj dom patriarchy Gregora Dimitsana – i taki kościółek przepięknie wtopiony w otaczające go krajobrazy W okolicach Dimitsany malownicze serpentyny, na które mogłam patrzeć godzinami Czasem wśród tych gór wypatrywałam jakiś monastyr Znalazłam mostek nad rzeką Lousios: silny prąd niesie wodę gdzieś hen hen, a ona tak ładnie oblewa całkiem duże głazy Jadąc wzdłuż rzeki Loussios – po drugiej stronie wąwozu dostrzegłam monastyr Prodromou, bajecznie niebezpiecznie przyklejony do skały Stary monastyr Philosophou z widocznymi freskami – fantastyczny choć zupełnie opuszczony i zamieszkały tylko przez nietoperze (widać i słychać tuż nad głową, ze środka kopuły) W starym monastyrze Philosophou Warto przyjść do tego starego monastyru Philosophou, bo choć zupełnie zaniedbany jest w nim coś magicznego. Warto tu przyjść, bo widoki przecież takie piękne Naprawdę warto tu przyjść i wszystko to zobaczyć – moje opowieści nigdy nie będą tak piękne jak to co tam można zobaczyć (to monastyr Prodromou). Do tego starego opuszczonego monastyru idzie się z nowego monastyru Philosophou chyba około 800 m taką drogą (sporo schodków – ja się lekko zasapałam ale tylko lekko). W nowym monastyrze jest się częstowanym wodą, loukoumi oraz krótką opowiastką o historii tego miejsca (mnie spotkał zaszczyt wysłuchania opowiastki po grecku.. strasznie dużo zrozumiałam he he – ale i tak frajdę mi to sprawiło) Z wystającego nad wąwóz tarasu niedalekiego małego kościółka – o, tego właśnie…. .. mogłam podziwiać całą okolicę, w tym te malownicze drogi wijące się niczym wąż Słychać tu bylo nawet potężny szum wód Loussios płynącej gdzieś tam w dole Arkadia co do zasady wydała mi się trójkolorowa: mnóstwo tu zieleni, pomiędzy którą wiele drzew kwitnących o tej porze roku na fioletowo oraz na żółto (przepiękne zestawienie!) Antyczna Gortys – piękny tu Asklepion… …i bizantyjski kościółek Agios Andreas Piękna tu również Loussios z brzegami porośniętymi tatarakiem czy inną zielenią Po drodze można zajrzeć do nowego, ale ładnego monastyru Kalamiou Gdzieś tutaj (jadąc od strony ślicznej wioski Atsilohos), można postać na starym, pięknym moście nad huczącą Loussios W tych okolicach znalazłam Karitenę – śliczne miejsce z oświetloną nocą fortecą zwaną tu Frourio, górującą nad miasteczkiem Karitena – niżej stare domy, resztki jakichś murów, sporo rozkopanych terenów Karitena – bizantyjski kościółek Agios Nikolaos (szok, bo niespodziewanie duży w porównaniu do widzianego wcześniej Agios Andreas w antycznej Gortys) Karitena – śliczny, również bizantyjski (z wyłączeniem wieży) kościółek Zoodohos Pigi Karitena – już od rana… Czy to nie jest typowy dla Hellady obrazek? Karitena – spacerowałam tu długo: i wieczorem i w dzień, bo śliczne to miejsce, doprawdy śliczne W pobliżu Kariteny znajduje się ten bizantyjski most nad rzeką Alfios – jest jednym z piękniejszych obiektów jakie widziałam w Helladzie Rozkoszowałam się tym miejscem niesamowicie… ..i w tutejszej (w filarze mostu) maleńkiej kapliczce zapaliłam swoją kolejną świeczkę w Grecji – to bardzo specyficzne miejsce i musiałam, po prostu musiałam, bo czułam, że domaga się tego moja dusza. Starożytne Megalopolis, które musiałam odwiedzić. Nie rzuciło mnie na kolana, choć sporo kolumn się zachowało Starożytne Megalopolis: wyjątek stanowi (dla mnie) jedynie teatr – ten może się podobać i to dla niego warto tu przyjechać A to monastyr Ambelaki – mniszka nawet mnie wpuściła [owiniętą w pareo}. Nowy to monastyr, ale wieje od niego jakimiś starymi tajemnicami. Poza tym wygląda taki jakby wgnieciony w potężna skałę. Mam tu swoją świeczkę – to druga. Jadę drogą na południe, w kierunku Sparty, a może na południowy -wschód? Wciąż się zatrzymuję, bo wszędzie tu pięknie, o, jak w wiosce Kiparissi: jakaż piękna opuszczona szkoła! Kiparissi – musiałam wejść do tej szkoły – wyglądała tak kusząco (żal, że nie znalazłam tam kredy: echhh, oczyma wyobraźni już widziałam siebie piszącą po tej tablicy) Wioska Longanikos – co za wioska dla mnie! Dostrzegam siodło osła – muszę sfotografować!! Rozbawiam tym starą Greczynkę, ale nie czuję się urażona jej rozbawieniem Longanikos – Greczynka ze zrozumieniem kiwa głową, chwyta mnie za rękę, otwiera jakąś furtkę popychając mnie lekko.. Wchodzę do środka – dwie duże kozy i jedna malutka przestają jeść na mój widok i ciekawe przekrzywiają swoje głowy przyglądając mi się badawczo Longanikos – cieszę się jak dziecko czym sprawiam radość tej starej kobiecie, która ciągnie mnie do bramy i wyprowadza stamtąd .. osła! Ciężko odjeżdżać z takich miejsc, ale przecież nie sposób spędzać w każdej wiosce wielu godzin, choć chciałoby się, chciało, bo tak przesympatycznie. O, jak w kolejnej wiosce gdzie zatrzymuję autko bo znowu śliczne domki…. Dostrzegam na balkonie starą kobietę w czerni. Pytam czy mogę zrobić jej zdjęcie. Godzi się z radością a potem zaprasza do środka na kawę, na wodę…. Nie mogę, doprawdy nie mogę, choć tak bym chciała… Zaczyna zapadać zmierzch a ja wciąż daleko od Sparty, wciąż w wysokich górach i po kolejnej wiosce biegam z aparatem, choć wiem, że boję się jeździć po serpentynach kiedy jest ciemno a wokół pusto Sparta: sporo jeździłam po mieście wieczorem (tu pomnik Leonidasa) Starożytna Sparta: mnie najbardziej urzekł ten właśnie teatr – chyba dlatego, że straszliwie zadziałał na moją wyobraźnię (a są przecież miejsca o takim działaniu) Starożytna Sparta: to duży teren porośnięty drzewkami oliwkowymi a wśród nich tu i ówdzie jakieś pozostałości