Grecki kącik filmowy, czyli filmy – szeroko rzecz ujmując – z Grecją w tle

Jako grekofil ubolewam mocno nad tym, że szeroko ujęte filmy z Grecją w tle są nie tylko tak mało popularne w Polsce, ale przede wszystkim tak mało znane w Polsce. Śmiem twierdzić, że poza przysłowiową garstką grekofilów, niewiele osób, które tłumnie (jak widać na forach i w grupach tematycznych na portalach społecznościowych) deklarują zainteresowanie Grecją, jest w stanie wymienić choć jednego greckiego reżysera, a i z podaniem choćby pięciu tytułów filmów z Grecją w tle byłby również problem. Ubolewam nad tym, bo kinematografia grecka jest niesamowicie bogata i w tym szerokim wachlarzu z pewnością każdy znalazłby coś dla siebie.
Dotarcie do filmów z Grecją w tle (tu mam na myśl i filmy greckich reżyserów, również produkcje obce, których akcję osadzono w Grecji, ale też i takie, które w każdy inny sposób dotykają Grecji) jest niestety dla nas dość trudne i uciążliwe. Na dużych ekranach filmy greckie pojawiają się niezmiernie rzadko: w ramach normalnej dystrybucji film z Grecją w tle można zobaczyć tylko czasami, a okazją są najczęściej różnego typu przeglądy i festiwale, przy czym nie jest to tak, że w ich ramach zawsze prezentowany jest jakiś film z Grecją w tle.

Filmy greckie

Oczywiście, zdarzają się gratki typu w bodaj 2008 roku we Wrocławiu na festiwalu ERA Nowe Horyzony – przegląd filmów znakomitego, nieżyjącego już dziś greckiego reżysera, Theo Aggelopoulosa z udziałem samego reżysera, jeszcze dawniej w Warszawie weekendowy pokaz kilku filmów również znakomitego greckiego (urodzonego na Cyprze) reżysera Michalisa Cacoyannisa (również dziś już nieżyjącego) i zupełnie nie tak dawno, bo w 2014 roku przegląd Nie tylko Nowa Fala – nowe kino greckie (z bodaj siedmioma filmami do obejrzenia).W ramach innych festiwali pojawia się najczęściej jeden raptem tytuł (o ile w ogóle się pojawia).
W telewizji polskiej filmów z Grecją w tle w zasadzie brak (czasem, w ramach telewizji kablowej, widuję film „Kapitan Corelli”), a w kinach w ostatnich latach zdarzały się pokazy filmów z nurtu Nowa Fala („Lobster”, „Attenberg”, „Kieł”). Na dvd widziałam kilka tytułów, ale to nie jest ilość jakiej grekofil by sobie życzył, ze starszych zaś filmów na dużym ekranie można trafić na projekcję „Greka Zorby” – ten film, jako chyba jedyny czasem wraca do kin i brawo choćby za to, bo oglądanie tego filmu na dużym ekranie to wielka przyjemność.
Zainteresowani kinematografią grecką mają jeszcze dwie drogi: jedna to wyszukiwanie filmów w internecie (często – jak słyszę – przynosi to spodziewane efekty) albo kupowanie w Grecji filmów wydanych tam na dvd. Te dwa rozwiązania mają jednak ten minus, że filmy greckie, szczególnie te starsze, wymagają znajomości języka greckiego, bo napisów w nawet języku angielskim bardzo często brak (o polskich już nie wspominam), a znajomością języka greckiego na takim poziomie, który pozwoli zrozumieć film – niewielu grekofilów może się pochwalić.
Szkoda, naprawdę szkoda, że dostęp do filmów z Grecją w tle jest tak mocno utrudniony, szkoda, że właściciele kin nie zabiegają o wyświetlanie u siebie takich filmów, bo niejednokrotnie filmy te są filmami pięknymi i to nie tylko z uwagi na niezwykle ładne zdjęcia zrobione w tych miejscach w Grecji, w które często zaglądamy, nie tylko z uwagi na niesamowitą czasem muzykę, ale przede wszystkim z uwagi na treści, które ze sobą niosą. Oczywiście jak w każdym kraju tak i w Grecji produkuje się filmy i warte uwagi i te warte uwagi nieco mniejszej, ale wielka to strata dla nas, że wiele interesujących filmów z Grecją w tle w ogóle na nasze ekrany nie trafia.
Filmy, które wymieniłam niżej (lista – alfabetyczna – będzie uzupełniana oczywiście), w większości były wyświetlane w Polsce, właśnie w ramach różnego typu przeglądów i festiwali. Część z filmów kupiłam na dvd w Grecji i jeśli nie były wyświetlane w Polsce – nie będąc pewną ewentualnego polskiego tytułu wyraźnie napisałam, kto tytuł przetłumaczył. Są tu i takie filmy, które tak trwale weszły do świata grekofilów pod greckim tytułem, że wynaleziony polski tytuł aż razi. Dotyczy to choćby filmów takich jak „Politiki kouzina” czy „Nyfes”, gdzie prawie się nie zdarza (szczególnie w stosunku do tego pierwszego) używanie tu polskich tytułów. Część filmów z Grecją w tle była u nas wyświetlana pod oryginalnym tytułem, stąd i polskiego tytułu brak.
Wyszukujmy zatem, oglądajmy, poznajmy, zachwycajmy się, a potem w ramach osobistych spotkań, na różnych forach i w różnych grupach rozmawiajmy wymieniając się i tytułami i opiniami.