Opublikowane w 10 maja 200715 lutego 20232007: Peloponez cz.2 – galeria 2007: Peloponez – część 2 Jadę do jaskini Dirou i mijam straszne tereny – wokół drogi już mniej więcej na wysokości Aeropoli całe połacie spalonej ziemi, z której wystają resztki zupełnie czarnych drzew. Tu musiał być wielki pożar czas jakiś temu, może to efekty tego ubiegłorocznego? I choć już pojawiła się trawa, nowe drzewka wypuściły listki – te kikuty na stokach gór powodują ból i smutek duszy Spoglądam w dół – morze! To już Dirou a wszystko (w tym ja) tonie w deszczu (tylko jeden taki deszczowy dzień miałam) Schodząc na dół postanawiam chwilę spędzić na plaży – to nic, że deszcz, ale chcę się przywitać z morzem stąd chodzę po kamieniach i patrzę na wody zatoki, niestety szare w taką pogodę ale oczyma mej duszy – widziane jako niespotykanie śliczne Niewielką łódką pływam przez czas jakiś po jaskini Dirou: ależ tu pięknie! Przyglądam się wszystkiemu wokół a to co wyrzeźbiła natura – fascynuje, wyglądając niczym prawdziwe postaci zastygłe na chwilę w bezruchu Woda tu przezroczysta, jak okiem sięgnąć widać dno i wspaniałe odbicie pięknych rzeźb W wiosce Dirou znajduję kilka fantastycznych chatek Dirou – czyż można ominąć, nie zatrzymać się, nie podejść? Padający deszcz nie może być przecież przeszkodą Aeropoli – piękne miasteczko nawet w strugach deszczu Aeropoli – znajduję tu śliczne zakątki Aeropoli – staram się zajrzeć doprawdy wszędzie gdzie tylko mogę Githion – brama Mani. Chodzę po wysepce Marathonissi (dawniej: Kranae), na którą nie weszłam kiedy byłam tu poprzednio Githion – podziwiam widoczne z wysepki śliczne budynki …a potem wspinam się po wielu schodkach na górę by stąd popatrzeć na morze …by pooglądać znajdujące się tutaj doprawdy piękne domy …i choć niebo płacze – nie odbieram tego źle, bo przecież jestem tu gdzie chciałam być, gdzie już 2002 roku wiedziałam, że wrócę: jestem na Mani Githion – mimo padającego deszczu wielką radość sprawia mi powrót po kilku latach do tego miasta Githion – zaglądam do pewnego sklepu, sklepu z duszą, sklepu nawiedzonego w cudowny sposób artysty, co czuję od pierwszych chwil – dostrzegam tu piękny album z 300 zdjęciami z Mani i postanawiam go kupić Zapada zmierzch a ja nadal spaceruję po ślicznym Githion: spokojne morze przede mną, niewielkie łódki kołyszą się tylko troszeczkę, deszcz ustał, wiatru nie ma, a ja patrzę na odbicie światełek widocznych po drugiej strony zatoki zabudowań w tafli morza, i postanawiam: ja na Mani jeszcze wrócę i jak zawsze wierzę w moc tego postanowienia Zaatakowałam Mistrę po raz drugi a atak to tym razem udany. Stanęłam przed nią zatrzymując auto jeszcze przed wioską, i popatrzyłam na potężne wzgórze. To właśnie Mistra – coś niezwykłego, to marzenie wielu, marzenie moje od lat Mistra – marzenie moje największe z tych zabranych w tę podróż do mojego raju Mistra – marzenie moje, na którego realizację czekałam długo, bardzo długo Mistra – spędziłam tam 5 godzin, choć ponoć zwykle wystarczają niecałe trzy godziny Mistra – w sposób cudowny delektowałam się atmosferą tego niewiarygodnie pięknego miejsca, a tam jest się czym delektować Mistra – zaglądam do każdego z obiektów napotkanych na mojej drodze Mistra – przyglądam się pięknym kościółkom podziwiając fantastyczne freski na ścianach Mistra – zaglądam do domów, przybudówek i monastyru (wciąż zamieszkały przez mniszki) Mistra – posiedziałam wreszcie na murach Kastro w Górnym Mieście (sporo schodków do pokonania) patrząc w dół a widok to urzekający Mistra – Pałacu Despotów nie udało mi się obejrzeć (wciąż, od wielu już lat, w remoncie) Mistra – zaskoczyła mnie Mistra, zaskoczyła mnie tak bardzo pozytywnie Malownicza droga prowadząca mnie z Mistry do Geraki Oczywiście, że muszę się zatrzymywać: wszak tutaj tak… tak bardzo grecko i równie pięknie jak w innych miejscach boskiego Peloponezu Geraki – tu przyjechałam popołudniu …oglądając po drodze wspaniałe gaje oliwne Geraki – pojeździłam po położonym na wzgórzu miasteczku – ależ to ostra szkoła dla kierowców!!! Uliczki tu takie, że miejscami składałam lusterka boczne – jak tu mieszkać? Geraki. Wszędzie czułam podniosłą atmosferę – dziś Panigiria i na głównym placu wielkie przygotowania do wieczornej uczty: mnóstwo stolików, krzesełek, sporo już oczekujących ludzi (przedziwne: tylko mężczyźni póki co), choć jeszcze wczesne popołudnie, jacyś muzycy strojący swoje instrumenty Malowniczą drogą wijącą się wśród gór zmierzam powoli do górskiej wioski Kosmas – powoli bo pięknie tutaj Ciemnawo kiedy dojeżdżam do wyludnionej i wysoko położonej wioski Kosmas – śliczna, po prostu śliczna, typowa górska wioska Kosmas – wieczór spędzam w jedynej czynnej tu tawernie. Wokół mnie – pełen kicz, a poza moim stolikiem jedynie dwa inne zajęte: (..) przy drugim dyskutuje trzech Greków, wśród nich ważna postać tutejszej społeczności, niejaki Argiris – z laską, jak większość mężczyzn w mijanych dziś od Sparty wioskach Kosmas – jeszcze rano znajduję czas na odwiedzenie warsztatu, w którym wyrabia się ceramikę (ależ lubię znajdować się w takich miejscach!) Kosmas – jeszcze w sklepie popatrzę na ostateczny efekt pracy człowieka w warsztacie, w którym byłam przed chwilą Jeszcze porozmawiam z tą kobietą w sklepie spożywczo-warzywniczym, która chętnie zgadza się na robienie jej zdjęć Kosmas – jeszcze pospaceruję po wiosce, bo doprawdy wszędzie tutaj tak pięknie… …i odjeżdżam z Kosmas fantastyczną drogą, pełną serpentyn, wspaniałych widoków …dziękując losowi, że powstrzymał mnie przed pokonaniem tej drogi wieczorem, bo nie podarowałabym sobie, że tego co wokół nie widziałam z powodu ciemności Ta droga od Kosmas do Leonidio to kolejna na liście najpiękniejszych moich w Helladzie, po których udało mi się przejechać Z zachwytem w oczach wciąż się zatrzymuję by popatrzeć w dół, bo tam piękne dolinki, bo tam jakieś fragmenty tej drogi, którą jadę o którą dalej pojadę ale póki co jestem jeszcze wysoko… Patrzę na to wszystko i myślę, że te 27 kilometrów, które dzielą wioskę Kosmas od Leonidio powinno się przejść na piechotę, bo tak tu pięknie, że piękno to dobrze by było chłonąć jak najdłużej a wędrówka to przecież niemęcząca bo w dół i w dół…. Zatrzymuję się na dłużej w połowie (mniej więcej) tej drogi, bo to tu to miejsce, gdzie chciałam przyjechać: monastyr Moni Elonis: jest tak pięknie usytuowany Moni Elonis – krążyłam długo po tym niezmiernie ciekawym (choć współczesnym) monastyrze – ciekawym, bo pełnym schodków… …zaułków, zakamarków i…kotów Moni Elonis – piękne stąd poza wszystkim widoki Dalsza droga aż do Leonidio to właściwie cały czas zjazd z góry – nadal tak malowniczo, że dech zapiera A skoro tak zatyka to jeszcze jedno zdjęcie Leonidio – widok z drogi dojazdowej Leonidio – kilka tutejszych chatek po prostu zachwyca Leonidio – błogie lenistwo przesympatycznego Greka Leonidio – gdzieś tam wysoko dostrzegam wiatraczki Nadmorska droga prowadząca na północ Peloponezu – pełna moich spojrzeń na śliczne zatoki